Tkwimy w niewydajnym systemie edukacyjnym, który promuje zbieranie świeżaków w postaci zaświadczeń o kwalifikacjach. Uczniowie zadowalają system, by mieć piątkę, a najlepiej pasek, a nie by czerpać satysfakcję z tego, co lubią robić i w czym się spełniać.
Ba, nauczyciele robią dokładnie to samo. Po zdanym egzaminie nadającym status nauczyciela mianowanego dziękują bukietami kwiatów członkom komisji. Jakby to nie był wynik ich osobistych starań nad rozwojem i doskonaleniem kompetencji, a wyraz łaski decydentów w sztywno schierarchizowanej strukturze.
Niedawno rozpętała się afera wokół ograniczenia etatu nauczycielce dyplomowanej, z długim stażem pracy, ale pozbawionej charyzmy dydaktycznej, pogrążonej w stagnacji, odbębniającej lekcje od dzwonka do dzwonka byle było i to bez ponoszenia odpowiedzialności za jakość swej pracy. Baty zebrała nie ta nauczycielka, ale dyrektor, który ośmielił się uwidocznić problem. Bo nie wypada, bo to poniżające, bo lobbing, bo „przegrasz w sądzie pracy”.
A może chodzi o to, by wygrać poczucie własnej wartości, któremu zawdzięcza się świadomość wypełniania misji najlepiej, jak się potrafi? By z zadowoleniem móc patrzeć w lustro?
Moim zadaniem jest organizować edukację tak, by zapewnić najwyższą jakość kształcenia uczniów i najlepsze kadry dla rozwoju gospodarczego, a nie wypełniać etaty nieudacznikom skrywającym się za parawanem wypaczonych norm o tym, co wypada a czego nie.
Amen
PS. Czytelniku drogi, jeśli dobrnąłeś w tym upale aż tutaj, zajrzyj również tam:
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=10213025817983800&id=1342966054
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz