W SKRÓCIE
Redukcja liczby kandydatów w II turze wyborów prezydenckich w sposób sztuczny wzmacnia obraz silnie spolaryzowanego społeczeństwa. Niektórzy politycy i publicyści zdążyli już jednak sformułować argumenty krytykujące wybory młodych. Ich treść i forma (wykluczanie lub chęć rozliczeń) stanowią kolejny dowód na to, że jedną z najpoważniejszych dysfunkcji polskiej demokracji jest problem elit z zaakceptowaniem różnorodności społeczeństwa.
Logika, w myśl której kto liczniejszy, ten silniejszy („przez pięć lat uczelnie wyprodukują kolejne setki tysięcy lemingów i będzie tylko gorzej” – tweet Stanisława Janeckiego), skutecznie uniemożliwia zawiązanie dialogu międzypokoleniowego, który jest niezbędny do tego, żeby skutecznie stawiać czoła wyzwaniom cywilizacyjnym. W praktyce okazuje się jednak, że młodzi stanowią najbardziej spluralizowaną (a przez to najmniej spolaryzowaną) grupę wyborców, których głosy w najmniejszym stopniu skoncentrowane są na PiS-ie i PO.
Paradoksalnie to partie i kandydaci, których wyniki wyborcze w dużej mierze zależały od wsparcia młodzieży, ponoszą szczególną odpowiedzialność za poczucie wyobcowania, które tak silnie towarzyszy wielu młodym wyborcom.
Przyglądając się bardziej systematycznie praktyce życia politycznego, można dojść do przekonania, że partie polityczne nie wykorzystują w pełni jakościowego potencjału młodych ludzi. Znane są natomiast przypadki instrumentalnego wykorzystywania ich ilościowego potencjału, tj. opierania swojej strategii wyborczej na składaniu obietnic, które nigdy nie doczekały się materializacji, chociażby w formie projektu ustawy, w zamian za jednorazowy akt głosowania.
Trafnym przykładem jest aktywność Ruchu Palikota przed i po wyborach parlamentarnych w roku 2011. Język, treść, jak i forma kampanii wyborczej (bardzo silnie zorientowane na młodych) zostały zarzucone w ciągu kilku miesięcy po wyborach, a lider ugrupowania, inicjując konflikt o przywództwo na lewicy, wielokrotnie dawał młodym wyborcom do zrozumienia, że główne priorytety akcentowane w kampanii nie będą już eksponowane w sferze publicznej (medialnej).
Partie polityczne nie potrafią nawiązywać trwalszej relacji z młodym obywatelem, która wykracza poza perspektywę jednej kadencji. Być może w ogóle nie są tym zainteresowane. W gruncie rzeczy nie chodzi bowiem o to, by po raz kolejny rytualnie zagonić młodych do głosowania, ale by wzbudzić w nich przekonanie, że głosowanie to współodpowiedzialność, ale i współsprawstwo. A to już poważniejsze wyzwanie rzucone niejednemu beneficjentowi młodzieżowego poparcia w lipcowych wyborach prezydenckich
Więcej przeczytasz tutaj
[PORADA]
[ZT]13934[/ZT]
[ZT]13936[/ZT]
Autor:
Radosław Marzęcki - Dr hab., prof. Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, politolog i socjolog, prowadzi badania nad kulturą polityczną oraz wzorami partycypacji politycznej młodzieży. W listopadzie 2020 roku, nakładem Wydawnictwa Naukowego Scholar, ukaże się jego książka pt. "Pierwsze pokolenia wolności"
[POGODA]1606308762477[/POGODA]
Feniks 06:48, 27.11.2020
0 0
Może póki co niech tej nowej jakości nie wnoszą. Obecna młodzież jest delikatnie rzecz ujmując nieco głupawa z nosami w smartfonach. Wystarczy nam durnych polityków i po co kolejni ? 06:48, 27.11.2020