Zamknij

Bracia Adamowiczowie na Kujawach. Słynni przemysłowcy i lotnicy-amatorzy pozowali do zdjęć w Kruszwicy

09:11, 30.01.2019 Przemek Bohonos Aktualizacja: 12:05, 01.02.2019
Skomentuj

Stare fotografie nie kłamią. Słynni bracia Adamowiczowie w latach 30. XX wieku odwiedzili Kujawy

Znani bracia Adamowiczowie pokonali nie tylko Atlantyk, ale spełnili swoje dziecięce marzenia o powrocie do ojczyzny własnymi siłami. Na odnalezionej przed laty fotografii widzimy ich wraz z elitą kujawskich działaczy i miejscowych rządzących. Bracia Ben (Bolesław) i Joe (Józef) Adamowiczowie urodzili się na Wileńszczyźnie, jednak sytuacja materialna szybko zmusiła ich do opuszczenia ojczyzny. Swoje miejsce znaleźli w Ameryce. Tam zafascynowani techniką i lotnictwem podjęli naukę w szkole lotników, a pracowali w cukrowni i fabryce sprężyn.

Pod koniec I wojny światowej odłożone pieniądze pozwoliły na stworzenie własnej niewielkiej wytwórni napojów chłodzących i gazowanych. W umysłach młodych kresowiaków wbiła się myśl, by dokonać tego, czego nie udało się Polakowi Ludwikowi Idzikowskiemu - pokonać Atlantyk bez międzylądowań. Pod koniec lat 20. XX wieku udało się to, m.in., tylko Charlesowi Lindberghowi, który dystans  między Ameryką Północną i Europą pokonał w 34 godziny.

Adamowiczowie długo przygotowywali się do pokonania Atlantyku. Jako młodzi przedsiębiorcy zafascynowani lotnictwem postanowili powtórzyć sukces Lindbergha. Ich determinacja musiała być wielka. Przez 5 lat odkładali po 10 dolarów miesięcznie, przygotowali się do następnych konkursów i dokupili sprzęt. Pomocna okazała się być również Polonia, która pomogła zebrać prowiant. Byli w zasadzie gotowi. Mogli pokonać ocean i polecieć do ojczyzny.

Na przygotowanym samolocie Adamowiczów pojawiły się barwy narodowe i napis „City of Warsaw”. Wyruszyli w czwartek, 28 czerwca. Było nieznośnie gorąco, a sama podróż wydawała się być szaleństwem, biorąc pod uwagę loty poprzedników Adamowiczów. Już start o mało nie skończył się katastrofą. W końcu Polakom udało się wzbić w powietrze. Sam lot nad Atlantykiem trwał ponad 19 godzin i jak się okazało, nie był niczym niezwykłym dla Bolesława Adamowicza.

- Lot nad wielką wodą? To nie robi szczególnego wrażenia. Ot, zupełnie zwyczajnie: pod spodem woda, wokoło powietrze. Warunki atmosferyczne na ogół mieliśmy niezłe - czytamy w książce Zofii i Krzysztofa Braunów o polskich emigrantach i lotnikach. Szczególnie istotnym momentem dla obu Polaków był przylot do Warszawy. Wcześniej jednak czekało ich międzylądowanie w Paryżu na lotnisku Le Bourget, gdzie przywitał ich ambasador Rzeczypospolitej Alftred Chlapowski. Po zatankowaniu kontynuowali podróż do Warszawy. Tam spodziewano się ich już 1 lipca.

Jakie musiało być zdziwienie przybyłych na Okęcie, gdy okazało się, że Adamowicze mogą się spóźnić. Do opóźnienia przyczynił się m.in. wyciek paliwa nad Brandenburgią (nieopodal Crossen-Szczawno k. Krosna Odrzańskiego). Pomógł im jeden z miejscowych właścicieli. Co ciekawe, za sprawą nagłośnienia awaryjnego lądowania przez korespondenta Polskiej Agencji Telegraficznej, który lotników odnalazł za zwrotem kosztów, choć niechętnie niemiecka policja przywiozła im potrzebne paliwo. To jednak nie koniec podróży, bowiem Adamowiczowie Warszawę pomylili z Toruniem.

- Szukaliśmy dużego miasta i dużej rzeki z mostami, czyli Warszawy nad Wisłą - opowiadali wywiadach lotnicy. - Jesteśmy nad Polską, a oto Wisła i Warszawa - stwierdził podczas lotu Józef, który dopiero po wylądowaniu dowiedział się, gdzie jest. Bracia zwiedzili Toruń i jego zabudowę staromiejską, a następnie w towarzystwie Aleksandra Onoszki polecieli do stolicy.

Na warszawskim niebie pojawili się dokładnie 3 lipca 1934 roku około godziny 17.00. Wśród asysty myśliwców Bolesław i Józef wylądowali na lotnisku w Mokotowie o 17.15. Lotników witały prawdziwe tłumy, a w prasie okrzyknięto ich mianem bohaterów. Po zakończeniu uroczystości na ich cześć, bracia sprzedali samolot Lidze Obrony Przeciwlotniczej i Przeciwgazowej, i powrócili statkiem do USA.

Jak wynika z dostępnych informacji, Adamowiczowie ruszyli w podróż po Polsce. W dzisiejszym Kujawsko-Pomorskim odwiedzili nie tylko Toruń, ale również Inowrocław i Kruszwicę. W legendarnej stolicy na zaproszenie Henryka Makowskiego zostali poczęstowani winem Kujawskiej Wytwórni Win oraz pozowali do wspólnych zdjęć wraz z miejscową elitą. Te wspomnienia zostały uwiecznione na fotografii z 1934 roku. Przez lata zdjęcia były ukrywane w jednej z kamienic kruszwickich i pomieszczeń gospodarczych. Dopiero po przekazaniu ich Nadgoplańskiemu Towarzystwu Historycznemu przez Władysławę Jedrzejewską, córkę Henryka Makowskiego, zostały opublikowane w przestrzeni internetowej.

Zdjęcie z 1934 roku zostały zrobione na terenie Kujawskiej Wytwórni Win. Na fotografii uwieczniono miejscową elita działaczy z burmistrzem Stanisławem Borowiakiem i braćmi Adamowiczami (Bolesław Adamowicz z butelką wina trzeci od lewej oraz Józef Adamowicz, trzeci od prawej z dzieckiem na kolanach).

[DAWNY]1548836217073[/DAWNY]

(Przemek Bohonos)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%