O sprawie Wojewódzkie Centrum Koordynacji Ratownictwa Wodnego w Kruszwicy poinformowała osoba przebywająca nad jeziorem. Wynikało z niej, że w przy brzegu pływa wywrócony do góry dnem, dryfujący między trzcinami rower wodny. W stan gotowości postawione zostało Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, straż pożarna oraz policja.
- Nie wiadomo, czy komuś ten rower się urwał, czy został skradziony, czy też może ktoś płynął, a rower się wywrócił, a osoba płynąca nim utonęła. Na chwilę obecną policja stara się ustalić właściciela roweru - relacjonował na gorąco Sławomir Mularski, prezes włocławskiego WOPR.
Szybko okazało się jednak, że przyczyną zdarzenia była... impreza zakrapiana alkoholem, której właściciel roweru oddał się wraz ze znajomymi.
- Było podejrzenie, że ktoś wpadł do wody. Wspólnie z policją udało się ustalić, że prywatny rower wodny od wczoraj tkwił w trzcinie, pozostawiony tam przez właściciela - wyjaśnia rzecznik włocławskiej straży pożarnej, bryg Dariusz Krysiński.
Czy w związku z fałszywym alarmem ktoś powinien ponieść koszty interwencji służb ratunkowych? Rzecznik KMP Włocławek odpowiada stanowczo: nie.
- Nie ma ku temu podstaw. Jeżeli ktoś zaalarmował służby o podejrzeniu utopienia, ich obowiązkiem jest zbadanie sprawy. Nie można w tej sytuacji karać ani osoby zawiadamiającej, ani właściciela roweru wodnego - zapewnia sierż. Tomasz Tomaszewski.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz