Zamknij

Narratorium Kruszwickie: Zamek Kruszwicki cz. 2 [JAN KWIATKOWSKI]

15:57, 30.12.2024 Aktualizacja: 15:58, 30.12.2024
Skomentuj
  • Narratorium Kruszwickie. Młody rycerz Miłosław, syn księcia Leszka, powraca z walk do Gniezna, gdzie matka, księżna Knasława, ostrzega go przed grożącym niebezpieczeństwem.

  • We śnie ujrzała aniołów przestrzegających przed wyprawą do Kruszwicy, gdzie król Popiel miał knuć spisek przeciwko ich rodowi. Pomimo próśb matki, Miłosław postanawia wyruszyć na spotkanie ojca, zabierając ze sobą wiernego wojownika Sędziwoja oraz dwóch tajemniczych młodzieńców rodem z Grecji.

  • W trakcie podróży przez ponury las spotykają Staszkę, młodą, obłąkaną księżniczkę, opuszczoną i tułającą się samotnie. Jej smutek oraz pełne rozpaczy słowa ukazują dramat osobisty i polityczny – odrzucenie przez bliskich oraz chaos w rodzie Lechów. Sędziwój rozpoznaje w niej siostrę królewską i próbuje ją uspokoić, lecz Staszka wybiera samotną tułaczkę, przekonana, że jej obecność przynosi więcej nieszczęść. Poniżej link do części I. 

[ZT]38023[/ZT]

[ZT]37696[/ZT]

— Lecz brat wasz, księżniczko, król Popiel? — ozwał się Miłosław, który dotychczas i słowa nie mówiąc, w piękne oblicze Staszki z zachwytem i ubolewaniem zarazem się wpatrywał.— Brat mój, król Popiel — odrzekła, a oblicze jej znowu smutkiem się powlokło — o, ten dobry lecz słaby i zniewieściały, widzi jedynie, co mu Gierda pokaże, chociaż w jej myślach zdrada. Bawiąc dzisiaj na łowach, spotkał mnie i począł namawiać, abym do nich powróciła, bo mu tęskno za mną. Lecz ja odrzekłam, że wolę umrzeć z głodu i chłodu, niż stać się zbrodni przyczyną, którejby się niechybnie na mnie dopuszczono. Co się to z tobą stało, bracie — mówiłam dalej — gdzie się podziały twe świetne męskie cnoty? Wszak ci przepowiadano, iż zostaniesz Lechów filarem, a ty na niecnej hulatyce dnie całe pędząc, nie troszczysz się nawet o to, żeś utracił miłość i cześć twego narodu! Nikt na twoim dworze życia swego nie pewien — codzień gwałty na niewinnych popełniane, a ty królu milczeniem na ich łzy i skargi odpowiadasz. O bracie! bądź już raz Popieleni, a przestań być owym przebrzydłym i od wszystkich znienawidzonym Chwostkiem; zerwij silną, męską ręką więzy, które cię do zwodniczej Gierdy przykuwają — gdyż inaczej zginiesz marnie, jak te myszy, które królowa trucizną częstować lubi. Zwołaj twych stryjów dla narady nad dobrem twego ludu, ale przedewszystkiem, wyrzuć za granicę Gierdę z jej zwolennikami!... Ale on mnie nie usłucha, on zanadto owładnięty przez Gierdę, która rządzi ogniem i żelazem.

Następnie z piosnką na ustach oddaliła się królewna od zdumionych wędrowców.— Biedaczka — zawołali równocześnie Miłosław i Sędziwój — o! to do bogów o pomstę woła.Ledwo tych słów dokończyli, dały się słyszeć z drugiej strony lasu odgłosy trąb i parskanie koni, a wśród tego rozlegały się dźwięczne pienia dwóch jasnowłosych młodzianów, którzy się też w tej samej chwili u zakrętu ścieżki na czele licznego orszaku zjawili.

II.Był to orszak wojowników i sług Miłosława. Szybko postąpił młody książę ku nim kilka kroków. Zbrojni radosny wydali okrzyk, a Miłosław witał jednego sługę po drugim ze zwykłą sobie łagodnością. Tymczasem przystąpili do Sędziwoja dwaj młodzieńcy w cudzoziemskim stroju. Starszy z nich, Michał, z czarnem okiem pełnem ognia i życia, z obliczem wesołem, i stanowczem, — młodszy, Rafał, o twarzy łagodnej, dziewiczej prawie, o oku błękitnem, spojrzeniu słodyczy pełnem, a przytem tęsknem i żałosnem.

Miejsce na którem się po chwili zatrzymali, zdawało się być ludzką ręką wycięte i tworzyło duże podłużne koło, otoczone staremi już bardzo jodłami. Było ono ciemne, ponure, wilgotne, jak śmierci przybytek. W pośrodku leżał wielki nieociosany kamień, którego powierzchnia okopcona i jeszcze popiołem okryta, wskazywała, że niedawno dopiero ogień na niej płonący ugaszono. Niedaleko od tego głazu widać było drobniejsze skał ułomki, z poza których ukazywała się wązka ścieżka, prowadząca do napół zwalonych murów ogromnej i niekształtnej jakiejś budowy, otoczonej dokoła drzewami i krzewami nie do przebycia. Jedne tylko drzwi małe, pochyłe, spojone z mocnych dylów dębowych, wskazywały wchód do tych zwalisk.

— W niemiły i trwogą przejmujące miejsce sprowadził nas przypadek — ozwał się Miłosław do jednego z młodzieńców — w waszej pięknej ojczyźnie, o której tyleście mi opowiadali, zapewne nie ma tak ponurej ciemnoty.— O nie, panie — odrzekł Rafał. — W naszej ojczyźnie ciągła panuje światłość i jasność i radość nieustanna.— Nie przypuszczacie nawet — mówił dalej Miłosław — co to za okropne miejsce. Wiedzcie, że to ciężkie powietrze zatrute jest tchnieniem niecnych, — że ta przegniła ziemia często zbroczoną bywa krwią niewinnych cudzoziemców. Lecz nie lękajcie się, jesteście bezpieczni i żadnej nie doznacie krzywdy, dopóki zostajecie pod moją opieką.— Nie znamy bojaźni, dostojny książę — odrzekł Michał — albowiem Pan nasz i Ojciec najlepszy ochrania nas od złego: On jest naszym stróżem i naszą ucieczką. On jedyny, przed którym schylamy głowy, świętą przejęci bojaźnią!

Mówiąc to, podniósł czarnooki młodzian rękę ku niebu... W tej chwili dał się słyszeć z poza krzaków lekki szmer — a gdy Michał z podniesioną ręką zwrócił się ku owemu miejscu, otworzyły się z okropnym trzaskiem drzwi dębowe i straszny widok przedstawił się oczom przerażonych. Ujrzeli wnętrze bałwochwalni, w głębi widać było posąg bożka, otoczony ze wszech stron buchającymi płomieniami, — a z boku klęczała ciemna jakaś chuda postać, w której Miłosław poznał Chwostka, zaś dwóch kapłanów pogańskich trzymało podniesione noże ofiarne nad osobą leżącą w głębi.

Przerażeni tym widokiem Miłosław i Sędziwój odskoczyli wstecz i wyciągnęli miecze, chcąc obronić ofiarę od morderczego żelaza, wtem Michał uczynił przed sobą niezrozumiały obu rycerzom znak jakiś od góry do dołu i napoprzek. W okamgnieniu, jakby pod wpływem czarodziejskiego zaklęcia, zagasły płomienie otaczające posąg, a bałwan sam zdawało się, zapadł w bezdenną przepaść. Równocześnie, owa ciemna postać i kapłani wypadli z wnętrza i w szalonym biegu zniknęli z przed oczu zdumionych rycerzy.

***

Jan Kwiatkowski „Zamek Kruszwicki. Powieść historyczna z IX wieku”

Jan Kwiatkowski jest autorem streszczenia powieści historycznej „Zamek Kruszwicki”, wydanej w 1911 roku nakładem K. Miarki. Dzieło osadzone jest w realiach IX wieku, odwołując się do legend i wydarzeń związanych z historią Kruszwicy, jednego z najstarszych ośrodków osadniczych w Polsce.

Publikacja ukazała się w miejscowościach Mikołów—Warszawa, co wskazuje na szeroki zasięg działalności wydawniczej. Powieść wpisuje się w nurt literatury historycznej, która miała na celu popularyzację przeszłości oraz kształtowanie świadomości narodowej w okresie zaborów.

[ZT]38435[/ZT]

[ZT]38431[/ZT]

[ZT]38432[/ZT]

(Jan Kwiatkowski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%