[ZT]38446[/ZT]
[ZT]38023[/ZT]
Odgłos trąb i tentent koni ucichł już w odludnej puszczy, zwykła cisza zapanowała znowu w ponurym przybytku. Przy ołtarzu kamiennym, poświęconym bóstwu piekieł, klęczał młody mężczyzna w ubiorze wieśniaczym. Obok niego, blada jak podcięta lilia, leżała zemdlona młoda dziewica. Z przerażeniem oglądał się wieśniak naokoło siebie — ciemne te i ponure mury dreszczem go przejmowały. Z pośpiechem wziął na rękę zemdloną, aby ją jak najprędzej z tego przybytku grozy wyprowadzić, ale zaledwie uszedł kilka kroków, gdy, pośliznąwszy się na przegniłej ziemi, upadł wraz z drogim swoim ciężarem. Powstawszy, daremnie na wszystkie strony oglądał się za pomocą — nikt bowiem nie odważyłby się o tej porze tymi bezdrożami przechodzić. Nie było w pobliżu żadnego źródła, z którego by mógł wody dla zemdlonej zaczerpnąć... Począł tchem własnym skostniałe jej członki ogrzewać, jak gdyby w nią chciał cząstkę żywota swego przelać... Wreszcie podniósł ją znowu na ramiona i powolnym krokiem w dalszą puścił się drogę.
Po chwili dziewica głębokie wydała westchnienie — zamknięte powieki zaczęły się powoli podnosić i otwierać, ręce wyprężyła przed sobą, jakby straszne jakieś widmo odpychała.— Ona żyje! — zawołał wieśniak z radością — O, dzięki wam, bogowie! Teraz łatwiej ją wyprowadzę z tego miejsca trwogi i okropności.
Zemdlona powoli zupełną odzyskała przytomność.— Gdzież ja jestem?... — rzekła słabym, urywanym głosem — Co się ze mną stało? Gdzie się podzieli owi jasnowłosi młodzieńcy, przed którymi zadrżał i runął w bezdenną przepaść ów obrzydły, krwiożerczy bożek?— Uspokój się, księżniczko! Jesteś bezpieczną i wolną — jesteś pod opieką wiernego sługi, który ci krzywdy zrobić nie dopuści. Czy nie poznajesz Piasta?— To ty, mój Piaście poczciwy! — zawołała Lechów córa — a promień z jej oczu radości i nadziei zlał się w jedno z promieniem księżyca, który w tej chwili jej twarz jasnym błyskiem oświecił. O! skoro ty przy mnie jesteś, to się już niczego nie obawiam — lecz uchodźmy, uchodźmy co najprędzej z tego przedsionka piekła!— Czy mam cię, Pani, odprowadzić do zamku, gdzie ojciec Twój, książę wojewoda, wraz z innymi braćmi swymi przebywa? — zapytał Piast Rzepichę, gdyż ona to była.— Nie, o nie! Na bogi! Wszędzie, tylko nie tam! Progów tego zamku strzeże niecnota i podstęp, a bezecność wszechwładne tam berło trzyma. — To mówiąc i odwracając twarz od nienawistnego miejsca, ukryła w dłoniach gorzkimi łzami zalane oblicze. — Powiedz mi, Piaście — rzekła po niejakiej chwili — powiedz, co się ze mną stało, kto mi cię zesłał do tej odludnej puszczy na ratunek? Kto mię przed obosiecznym nożem morderców zasłonił?— Księżniczko — odparł wieśniak — gdy za bogów natchnieniem do tego okropnego miejsca przybyłem, znalazłem cię samą, bez duszy, na zimnych głazach posadzki leżącą. Nie widziałem przy tobie morderców krwi twojej chciwych. — Trzeba ci bowiem wiedzieć, o Pani, że dostojny twój ojciec, uwiadomiony o wszystkim, co w grodzie królewskim wycierpieć musisz, zalecił mi, abym pilnie dawał na ciebie baczność. Z tej przyczyny codziennie prawie bywałem w zamku kruszwickim, mieszając się między dworskich, w celu dowiedzenia się czegoś o tobie. Usłyszałem też, iż królewskie dwory, pomijając wszelkie prawa i względy pokrewieństwa i gościnności, znęcają się nad tobą i cię prześladują. Wskutek tego przysiągłem na wszystkie bogi, że nikt ze złymi zamiarami do ciebie przystąpić nie zdoła, chyba po trupie wiernego Piasta, i dałem znać twemu ojcu, aby cię stąd odebrał. Wróciwszy dziś do zamku, dowiedziałem się z przerażeniem, że cię tam od dwóch dni nie widziano i że nikt nie wie, co się z tobą dzieje. Strwożony stałem w przedsionku grodu królewskiego, rozmyślając nad sposobem odnalezienia ciebie, księżniczko, gdy wtem w uszach moich zadźwięczał dziwnie miły głos: „Śpiesz, Piaście, do boru — co żywo do boru!“ Wybiegłem tedy prędko z przedsionka i, jak gdyby mnie moc jakaś niewidzialna popychała, przypędziłem wprost przed bałwochwalnię. Tuż naprzeciwko mnie wybiegło trzech mężów z rozczochranym włosem, z odzieniem w nieładzie, uciekając przez gąszcza i krzaki, jak gdyby ich wszystkie siły piekielne gnały. Zbliżywszy się ku drzwiom, znalazłem je na roścież otwarte, wpadłem więc do wnętrza i ujrzałem cię, Pani, wybladłą i bez duszy na ziemi leżącą — a skorom cię wyniósł na powietrze, natychmiast, jakby ciężką zrzucone ręką, zatrzasły się drzwi za nami z okropnym łoskotem.— Więc to niewidzialnej jakiejś mocy mam podziękować za moje ocalenie... — rzekła Rzepicha po chwili milczenia. — O teraz prowadź mnie, dobry mój przyjacielu, do jakiej wieśniaczej chaty, gdziebym mogła wyczekiwać brata mego Miłosława, który niechybnie wyzwolić mnie przybędzie.— Chatka taka stąd niedaleko, dostojna księżniczko — ozwał się Piast z zadowoleniem. — Patrz, oto wśród cieniów spokojnego gaju stoi niski biały domek dzikim winem otoczony. To moja zagroda ojczysta; niskie jej progi, lecz gościnne, równie jak proste, lecz poczciwe serca, które ją zamieszkują. Tu będziesz, Pani, przyjętą przez matkę moją z należnymi ci względami — a luba twa i urocza postać uczyni to schronienie wspanialszym od najokazalszych pałaców.
[OGLOSZENIA]1737558710776[/OGLOSZENIA]
[ZT]39030[/ZT]
[ZT]39020[/ZT]
Czytelnik17:22, 23.01.2025
0 0
Ciekawa książka nawet bardzo ciekawa, szkoda że nie można jej kupić ale można pobrać z internetu. Polecam bo warto czytać słowo pisanie.