Zamknij

Rząd chce wprowadzić nową opłatę od sprzętu elektronicznego. Ceny laptopów czy smartfonów mogą być nawet kilkaset złotych wyższe

09:46, 24.06.2020 Aktualizacja: 10:10, 24.06.2020
Skomentuj

Około 1 mld zł rocznie – taka kwota miałaby trafić do organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi po wprowadzeniu nowej daniny, tzw. opłaty reprograficznej obejmującej smartfony, tablety czy laptopy. Prezes Federacji Konsumentów podkreśla, że wprost przełoży się to na wyższe ceny sprzętów elektronicznych. W przypadku laptopa ze średniej półki cenowej obłożenie go podatkiem w wysokości minimum 6 proc. spowoduje wzrost jego ceny o kilkaset złotych. Tymczasem konsumenci już w tej chwili są kilkukrotnie opodatkowani za korzystanie z treści w internecie.

– Przyjęliśmy z dużym niepokojem zapowiedzi wprowadzenia nowego podatku od urządzeń elektronicznych: smartfonów, tabletów, laptopów czy telewizorów z funkcją smart, czyli elektroniki, z której wszyscy na co dzień korzystamy w gospodarstwach domowych. To de facto jest podatek, chociaż nazywa się go opłatą reprograficzną – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Kamil Pluskwa-Dąbrowski, prezes Rady Krajowej Federacji Konsumentów.

Opłata reprograficzna w założeniu ma rekompensować twórcom straty ponoszone z powodu tego, że konsumenci zamiast kupować treści, kopiują je i przechowują na użytek własny. W Polsce ta danina jest doliczana do cen urządzeń i nośników służących do kopiowania treści, takich jak np. skanery czy płyty CD, i trafia do artystów za pośrednictwem organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Większość objętych nią urządzeń jest jednak przestarzała – opłata nie uwzględnia m.in. laptopów i smartfonów. Pod koniec kwietnia wicepremier Piotr Gliński zapowiedział, że zostanie ona zaktualizowana, ponieważ Polska jest jednym z ostatnich europejskich krajów, które nie mają jeszcze zaktualizowanej opłaty reprograficznej. Wedle zapowiedzi nowa danina będzie nie niższa niż 6 proc. wartości sprzętu elektronicznego.

– To bardzo duża kwota, zważywszy na to, jaki jest wolumen rynku smartfonów, telewizorów i laptopów. Do organizacji zbiorowego zarządzania miałoby trafić około 1 mld zł rocznie. To oznacza, że te pieniądze zostaną zabrane z naszych domowych budżetów. W sytuacji, w której wszyscy się teraz znaleźliśmy, kiedy jeden laptop w domu okazuje się niewystarczający, te sprzęty stały się dobrem pierwszej potrzeby. To już nie jest jakieś ekskluzywne dobro służące rozrywce, każde gospodarstwo domowe go potrzebuje – i to często więcej niż jednej sztuki. Uważamy, że sięganie do kieszeni Polaków w takiej sytuacji jest mocno niepokojące – podkreśla Kamil Pluskwa-Dąbrowski.

Jak ocenia, wprowadzenie nowej daniny spowoduje wzrost cen sprzętów elektronicznych. Marże na tym rynku już w tej chwili są bardzo niskie. Dlatego producenci czy importerzy nie wezmą na siebie nowej opłaty i przerzucą ją na konsumentów.

– W przypadku laptopa, który kosztuje 2,5 tys. zł, danina w wysokości 6 proc. przełoży się na wzrost rzędu 150 zł. To znaczy, że te towary staną się dla pewnych grup trudniej dostępne. Gospodarstwo domowe, które ma trójkę lub czwórkę dzieci w szkole i wszystkie muszą korzystać z laptopa, poniesie znaczący wydatek w domowym budżecie. Może to prowadzić do zjawiska ograniczenia dostępności tego sprzętu, przyczyniać się do wykluczenia cyfrowego. W obecnej sytuacji – kiedy nasze życie podczas pandemii stało się jeszcze bardziej cyfrowe niż dotychczas – wywoła to niekorzystne skutki społeczne – mówi prezes Federacji Konsumentów.

Podkreśla, że w czasie pandemii, zdalnej pracy i nauki zdalnej, na progu dużego kryzysu gospodarczego i trudnej sytuacji gospodarstw domowych obecny moment jest najgorszym możliwym na wprowadzanie nowej daniny, która nie ma zresztą żadnego uzasadnienia.

 Nie ma logicznego związku pomiędzy zakupem smartfona a szkodą, którą poniesie jakikolwiek artysta. Konsumenci używają laptopów czy smartfonów do zupełnie innych celów. Korzystają głównie z treści pobieranych online z internetu, komunikacji mailowej czy za pośrednictwem komunikatorów. To zastosowanie, o którym mówimy przy opłacie reprograficznej, jest marginalne. Potwierdza to szybki rozwój platform cyfrowych, które sprzedają content. W dzisiejszych czasach mało kto trzyma pliki muzyczne na swoim telefonie – przekonuje Kamil Pluskwa-Dąbrowski. – Środowisko, które proponuje to rozwiązanie, w ogóle nie uwzględnia tych argumentów. Opieramy się na stereotypie i opinii wyrobionej kilkanaście lat temu, kiedy nie mieliśmy powszechnego dostępu do internetu i kiedy podstawowym narzędziem był odtwarzacz MP3. Ale ta sytuacja się już zmieniła, świat się scyfryzował.

Obecnie każdy utwór muzyczny, film czy inny rodzaj twórczości artysty jest opatrzony licencją. Konsumenci za nią płacą, a platformy streamingowe rozliczają się z artystami. Dodatkowo wprowadzony został jeszcze podatek w wysokości 1,5 proc. dla tych platform, a na forum europejskim trwają rozmowy dotyczące tzw. podatku cyfrowego dla dużych podmiotów. To oznacza, że konsumenci już w tej chwili są kilkukrotnie opodatkowani za korzystanie z treści w internecie. Nakładanie na nich kolejnej daniny jest wątpliwe, tymczasem artyści i tak na niej nie skorzystają.

 Opłaty na rzecz organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi ponosimy od bardzo dawna. Jest opłata reprograficzna na nośniki typu pendrive czy nawet na papier. Okazuje się, że zarządzanie tymi środkami jest po prostu nieefektywne. Na kontach organizacji zbiorowego zarządzania leżą nierozdysponowane miliardy złotych. W związku z pandemią i ryzykiem utraty dochodów organizacje zawodowe wprowadzają różne programy pomocowe dla swoich przedstawicieli, świadczenia na rzecz tych grup. Jednak artyści zostali zostawieni sami sobie. Dlatego uważamy, że w pierwszej kolejności należałoby usprawnić ten system i sprawić, żeby był bardziej przejrzysty, a dopiero potem szukać dodatkowych pieniędzy – mówi prezes Rady Krajowej Federacji Konsumentów.

(M.P.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

Rożniaty: Próba zawrócenia ciężarówki sparaliżowała ruc

Zastanawiam się skąd się tacy idioci biorą i otrzymują prawo jazdy kategorii C+E oraz wymagane świadectwa kwalifikacji. Co się dzieje z tymi ludźmi, czy to wina szczepionek na rzekomego wirusa z koroną czy co ? Ewolucja zatacza koło i ludzie na powrót małpieją, wjeżdżają na przejazdy kolejowe przy zamkniętych rogatkach i próbują zatrzymywać pociągi, czy jak w tym przypadku zawracają na drodze o szerokości 7 metrów zestawem długości 12 metrów. Brawo normalnie. Zapytam więc, dokąd ten świat zmierza ?

Vlad Palovnik

22:14, 2025-07-01

Bóg wina opuścił Kruszwicę w nadziei na lepsze jutro

A ja składam podziękowania dla Pana Przemysława Bohonosa za bezinteresowne i skuteczne działanie na rzecz naszej lokalnej kultury. Ratuje zabytki i ukazuje historię naszej gminy oraz regionu. Władza gminna ma się czego od Niego uczyć.

Agnieszka

19:12, 2025-07-01

O Żernikach na sesji rady powiatu i w Internecie

Ojca potrzebuje też droga z Kruszwicy do Sikorowa. Miejmy nadzieję, że te dwa polityczne koguciki nie okażą się bezradni wobec wszechpotężnej Wiesławy i już w 2030 r. znajdą się pieniądze na przebudowę tego odcinka. 🤣 A swoją drogą, to Zalesiak jest teraz z Pawłowską w opozycji do PO? 🙄

12:51, 2025-07-01

Archeologiczne kłamstwo pod Kruszwicą: Powołują się na

Braki w wykształceniu tudzież przejęzyczenia i pomyłki zdarzają się wszystkim. Odkręcanie i poprawianie trwa długo stąd wielka popularność świadomie wprowadzanych informacji nieprawdziwych - fejków, a nawet fekaliów.

...

08:55, 2025-07-01

0%