Wesoły i zadowolony z siebie i ze świata wracał hrabia Hipolit do domu.
Starodawnym bowiem obyczajem poczciwi „obywatele” znów obrali na prezesa nowej Ligi, tym razem „Ligi Czarnego Tulipana” kogoś z towarzystwa, kogoś z tytułem. Los padł szczęśliwie na niego, aczkolwiek kandydatem i amatorem na prezesurę był nie byle kto, bo książę Agaton.
— Otylio! Otylio! Jakże ci jestem wdzięczny za twoje czuwanie, za twój duch, że tak powiem. Imaginuj sobie! Wracam do życia politycznego! Na całej linii, wszystkie me siły oddaję znów na służbę ojczyźnie. A propos, co jest z kolacją?
— Zaraz podadzą, bądź cierpliwy. Tymczasem zjedz sobie kawioru.
— Kawioru? Fi donc, może wiślany?
— Ależ skądże! Astrachański. Sama kupowałam u Kuryluka. Masz tu cytrynę. Śliczne są te cytrynki sycylijskie. A jutro jak mój mężuś będzie cacany, to dostanie ostrygi, bo przyszedł już świeży transport z Ostendy.
[DAWNY]1732985335506[/DAWNY]
— No to cudownie, cudownie Otylio. Widzisz jak ja przeczuwałem, że ty mi zrobisz siurpryzę... Widzisz... kawior świetny... pamiętasz te czasy, jak się to całymi beczkami sprowadzało... Ach Boże! nie wrócą już nie wrócą... Ale i ja tobie także małe cadeu przyniosłem...
— Domyślam się. Pewnie tę pyjamę z rue de la Paix od Douceta?
— Nie. Tymczasem jeszcze nie złoto drogie. Coś innego...
— No to flakon Atkinsonoskich „fiołków”.
— O ja wiem, że ty masz na nie chrapkę. Ale jeszcze nie...
— No więc co? Mów Hipuś, bo już jestem niecierpliwa.
— Sarotti! Sarotti! Wreszcie wynalazłem sklep, gdzie jest ta czekolada berlińska i kupiłem od razu większy zapas.
— No, to ślicznie z twojej strony, ale przyznam się myślałam, że coś trwalszego, solidniejszego!... kosztowniejszego!
— Zrobi się, zrobi, tylko powoli wszystko będzie i londyńskie perfumy i paryska pyjama, tylko daj mi dzisiaj przyjść do słowa. Więc proszę ja ciebie! Zostałem prezesem takiej rady głównej, rady naczelnej od „Ligi Czarnego Tulipana”.
— „Czarny Tulipan”? Czy to kabaret?... Coś to brzmi trochę nieprzyzwoicie.
— Ale skądże nieprzyzwoicie? To jest taka Liga dla popierania domorosłego przemysłu. Widzisz, dziecino droga, niedobór naszego bilansu handlowego... od zeszłego maja do zeszłego lipca wynosi wiesz ile? Nie wiesz? Oto wynosi 800 milionów, czy też miliardów, bo już nie pamiętam tych naszych nieszczęsnych złotych, a to wszystko przez to, że kupujemy takie zagraniczne, proszę ciebie, cudzoziemskie, takie, paryskie w ogóle i tym podobne towary, wiesz?... Obce.
— No i co z tego Hipuś? Czy to co złego?
— Bardzo złe, proszę ciebie, bo to luksus, zbytek, marnotrawstwo, zły bilans czy budżet, czy coś takiego... Nie sposób dalej! Deficyt... A propos co jest do tego rostbefu? Niema kaboulu?
— Jest sałata, musztarda...
— Niema kaboulu porządnego?... Ty wiesz, że ja nie strawię mięsa bez kaboulu! No mniejsza z tem! Otóż z tej racji myśmy się dzisiaj zebrali w Resursie no i tego no i zeszło się dużo tych panów z miasta i mnie tego... mnie wybrali prezesem no i radę zarząd i takie wydajemy orędzie... do tego narodu do społeczeństwa... no i wszyscy się podpiszemy...
— A co z tego?
— Jak to co z tego?
— Co z tego wyniknie, że się znów podpiszecie i że jest znów zarząd i znów rada?
— Ano z tego, że jak wydamy odezwę i zaczniemy się podpisywać, to wszyscy zaprzestaną kupować zagraniczne takie wyroby a będą tylko nasze... A każdy kto się do nas zapisze, to jego nazwisko będzie drukowane w gazetach.
— I co z tego Hip?
— Jak to co z tego? To z tego, że odtąd wszyscy wszystko krajowe.
— A ty także mężusiu?
— Naturellement!... Jako prezes Tulipana oczywiście.
— No to ślicznie. Bardzo się cieszę Hip. Ale a propos. Jakie ty nosisz buciki?
— Jak to jakie? Union shoes! A jakież może nosić szanujący się człowiek?
— A kapelusze?
— Borsalino! A jakież mógłbym? Na zimę „Habiga”.
— Doskonale. A która teraz godzina?
— Jedenasta.
— Nie! Wpół do dwunastej.
— Mój się nigdy nie spóźnia. Genewskie idą regularnie. A to Pategg...
— Mógłbyś mnie poczęstować papierosem.
— Ależ służę ci, duszko droga. Mam nawet egipskie. Będzie teraz dostarczał egipskie do Ligi, konduktor z gdańskiego pociągu.
— A herbatę chcesz, koteczku? A może kawy?
— Wolę herbatę. Jeżeli jest „Lipton”...
— No to nie dostaniesz, ani herbaty ani kawy. Jako prezes Tulipanów nie wypada ci pić zamorskich odwarów. Dopóki Liga nie będzie miała plantacyj będziesz dostawał rano maślankę, albo żur. Wybieraj!
— Ależ Otylio perełko! Zastanów się!
— Niema perełko. Niema zastanów się! Zostałeś prezesem i już! Ale ponieważ wracasz do życia politycznego i zaczynasz znów podpisywać orędzia do narodu, więc w nagródę za to napijesz się czegoś... przed spaniem...
— Cudownie! Pomery? Tak?
— Zaraz zobaczysz prezesie Ligi, która tuli panów bezrobotnych. Pozwól, pozwól, że ja zadysponuję.
— Burgunda?
— Zaraz zobaczysz! Janie proszę zamrozić butelkę! Butelkę jabłecznika, tego z Kruszwicy... wytrawnego... „Złotą Renetę”. Jak Tulipan to Tulipan...
***
Liga „Czarnych Tulipanów” jest satyryczno-reklamowym wytworem literackim z 1929 roku (wydanym przez Henryka Makowskiego) stworzonym przez Adolfa Nowaczyńskiego, który ironicznie odnosi się do pewnych zjawisk społecznych i politycznych swoich czasów. W przytoczonym fragmencie, Liga ta wydaje się być organizacją, która – przynajmniej w zamyśle – ma promować krajowe produkty i wspierać lokalną gospodarkę. Jednakże sposób, w jaki jest przedstawiona, sugeruje bardziej groteskowy obraz niepraktycznej działalności i przesadnej dumy narodowej, pełnej hipokryzji.
Członkowie tej „ligi” zajmują się głównie ceremonialnymi działaniami, takimi jak tworzenie odezw i deklaracji, które w rzeczywistości niewiele zmieniają. Nawet ich codzienne nawyki, np. korzystanie z zagranicznych produktów, takich jak „Union shoes” czy herbata „Lipton”, przeczą ich deklarowanej misji wspierania krajowego przemysłu.
Liga „Czarnych Tulipanów” może być metaforą dla powierzchownych ruchów społecznych, które bardziej skupiają się na pozorach i ceremoniale niż na rzeczywistych działaniach. To literacka krytyka próżności i braku skuteczności takich inicjatyw.
[ZT]37681[/ZT]
[ZT]37680[/ZT]
Tadeusz Gawrysiak19:06, 30.11.2024
2 0
Jestem mile zaskoczony, nareszcie na portalu powiało czymś nowym, urywek powyższy pięknie przedstawia hipokryzję ówczesnych elit. Forma też niczego sobie, niektóre zdania i nazwy w sam raz oddają język tamtych czasów. Teraz jak nic, tylko czekać na podobne teksty o naszej współczesnej rzeczywistości. Z pewnością pojawią się nam nowi utalentowani autorzy.
19:06, 30.11.2024