Tytuł polski: "Mysia Wieża"
Autor: Agnieszka Fulińska, Aleksandra Klęczar
Wydawnictwo: Galeria Książki
Ilość stron: 456
Okładka: Miękka, ze skrzydełkami
"Przeszłość skrywa tajemnice, o których nie śniło się archeologom"
Dwunastoletni Igor i jego rówieśniczka Hanka przypadkiem spotykają się na wakacjach nad jeziorem Gopło. Nie wiedzą, że lato w cichym zakątku koło Kruszwicy przyniesie im nieoczekiwane przygody. Któż by się bowiem spodziewał w takim miejscu gadających myszy, duchów pradawnych królów, hologramu czarodzieja i jak najbardziej żywych wieszczek i guślarzy? Tajemnice i dramaty czające się w przeszłości bohaterów też okażą się ważniejsze, niż którekolwiek z nich mogło przypuszczać.
Kim była matka Igora, o której nigdy nie mówi się w domu chłopca? Jak rozprawić się z lichem? Gdzie szukać sposobów na pokonanie króla ducha i jego upiornej małżonki? Odpowiedzi czekają w Mysiej Wieży, pierwszym tomie serii „Dzieci Dwóch Światów”, powieści przygodowej z mitologią słowiańską w tle.
Jeśli podoba ci się seria „Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy”, to polubisz też Igora, Hankę i ich przyjaciół."
.~* Kilka cytatów *~.
(Fragment pierwszego rozdziału)
"IGOR
Jak spełniło się moje marzenie (niestety)
Jeśli wydaje się wam, że Indiana Jones jest typowym archeologiem, mylicie się. Jeśli wyobrażacie sobie, że wakacje spędzane na wykopaliskach są super i przeżywa się na nich niesamowite przygody, to mylicie się jeszcze bardziej. Takie w każdym razie doświadczenia wyniosłem z kilku lat towarzyszenia mojemu tacie podczas jego wakacyjnych wyjazdów w teren.
Miałem więc wszelkie podstawy, by zakładać, że w tym roku będzie jak zawsze. Przywykłem już do przesiewania ziemi w poszukiwaniu kawałeczków czegoś, co było wiele lat temu broszką (fachowo nazywa się to f bula), albo okruchów jakiegoś prastarego garnka. Przestałem się nawet dziwić, że dorośli ludzie robią wielkie halo z powodu ciemniejszych plam ziemi i na serio rozprawiają godzinami, czy były to słupy, czy paleniska. Wiem, że zamiast kryształowych czaszek, złotych figurek czy świętych kielichów znajduje się zazwyczaj potłuczone gliniane naczynia, które nawet za swojego żywota były krzywo wytoczone i brzydkie. Ale ci ludzie, znaczy archeologowie, rozczulają się nad nimi, jakby to były… no, niemal takie cuda, jakie Indy znajduje na każdym kroku.
Jak na ironię tato miał nawet takie przezwisko na studiach: Witold „Jones” Gajewski. Teraz woli o tym nie pamiętać. Wszyscy wróżyli mu wielką karierę, ale coś poszło nie tak.
Mamy nigdy nie znałem. Tato twierdzi enigmatycznie, że odeszła, kiedy się urodziłem. Ale jakiś czas temu zwróciłem uwagę na adnotację „matka nieznana” w moim akcie urodzenia. Jasne. Tato bywa trochę zakręcony, ale żeby nie wiedzieć, kto jest matką własnego syna? To już coś więcej. Co gorsza, kiedy go raz zapytałem (złośliwie, przyznaję), czy znalazł mnie pewnego dnia na wycieraczce z karteczką informującą, że jestem jego synem, on tylko rzucił mi znużone spojrzenie – oczywiście przeglądał, jak zwykle, stare dokumenty – skinął potakująco głową i mruknął: „Mniej więcej”. Po czym wrócił do książki czy rękopisu, czy co tam akurat czytał. Niestety zdążyłem się już dowiedzieć, że o ile w miarę łatwo ukryć tożsamość ojca, o tyle mamy zazwyczaj rodzą dzieci w szpitalach, więc trudniej jest im pozostać anonimowymi. Mojej najwyraźniej się udało. Oczywiście niektórzy koledzy wyśmiewali się, że nawet własna matka mnie odrzuciła. Kiedy poskarżyłem się tacie, odwrócił wzrok i powiedział drżącym głosem, że mama była dobrą osobą i chciała jak najlepiej. Tyle zdołałem z niego wyciągnąć. Zastanawiałem się, czy może była narkomanką albo coś w tym rodzaju i wolała nie mieć złego wpływu na dziecko, ale nigdy więcej nie odważyłem się o to pytać. Zwłaszcza że i tak wolałbym ją znać.
Tato jest super, bardzo go kocham i nie zamieniłbym na żadnego innego, problem tylko w tym, że on często nie do końca wie, czego może potrzebować dziecko. Gdy byłem mały, opiekowali się mną głównie dziadkowie, u których mieszkaliśmy, a od kiedy przeprowadziliśmy się do Krakowa, w domu jest ciotka Helena – mieszkamy u niej, bo została całkiem sama po śmierci siostry. Ciotka wprawdzie ledwie słyszy (urodziła się przed drugą wojną światową!), a kiedy się źle czuje, to przejście przez mieszkanie zajmuje jej pół dnia, ale gotuje wspaniałe obiady, czego nie da się powiedzieć o tacie. Wiem, że ojciec miał w życiu sporo problemów. Moja mama i podrzucone dziecko musiały do nich należeć. Poza tym nie dostał pracy na uczelni, ponoć z powodu jakichś nieprawidłowości na wykopaliskach, które prowadził, ale ja myślę, że przyczyną było coś innego – jego naukowa pasja (czytaj: obsesja). Jeszcze do niej wrócę."
Igor wraz z tatą jak co roku udaje się na wykopaliska, z racji zawodu ojca, który jest archeologiem. I nie, nie spodziewajcie się złotych artefaktów i kryształowych czaszek z Indiana Jonesa. Wykopaliska są w okolicy Kruszwicy, nad jeziorem Gopło. Może nie brzmi specjalnei pasjonująco, ale niecodzienne odkrycie potrafi zmienić zdanie.
Puszczając kaczki na jeziorze odkrywa, że jest obserwowany. I tak poznaje Hankę, która przyjechała wraz z rodziną na wakacje. Dziewczyna prowadzi go do znalezionych ruin i tak zaczyna się przygoda z myszami.
I tak oto nudne wakacje zmieniają się w misję ratowania świata przed złym Popielem i jego ukochaną Dragomirą.
Tak więc przed nami mitologia słowiańska z nutką magii.
Guślarze? Są.
Licho? Jest.
Gadające myszy? Są.
Zły król i wiedzma? Obecni!
Jak już wspominałam w poprzedniej recenzji, również z wątkiem mitologicznym, nie jest łatwo dobrze go w powieść wpasować. Tu mamy legendę o Popielu, którą trzeba było wpleść w historię tak, by nie była ani głupia ani bez sensu. W tym przypadku mamy lekką w czytaniu przygodę dwójki dzieciaków, których los złączył w celu pokonania zła.
Może nie brzmi to dla niektórych zbyt ambitnie, ale dodam, że to książka dla dzieci i młodzieży. Może prolog i grubość książki o tym nie świadczą, ale tak jest. Choć co to za książka dla dzieci, która podoba się tylko dzieciom?
Może i lekko przewidywalna, ale jednak wciąga. Do tego jest przezabawna. Relacja dwójki głównych bohaterów jest po prostu urocza.
Narracja prowadzona jest z dwóch perspektyw - Igora i Hanki, co jest zabiegiem jak najbardziej dobrym. Pozwala to towarzyszyć obu bohaterom w ich przygodach, które chwilami rozchodzą się do dwóch różnych miejsc i sytuacji. Dodatkowo pozwala lepiej poznać bohaterów, którzy są dość specyficzni. :)
Propo bohaterów. Zabawne jest to jak różnią się od siebie. Igor jest chłopcem, który przez pracę taty interesuje się historią i ogólnie pojętą klasyką. Można by go uznać za trochę dziwnego, patrząc na dzisiejsze dzieciaki. Hance za to nie obca jest popkultura (co chwilę wspomina Iron Mana <3), jest fanką sportu i geologii. Niby totalnie dwa światy, ale łączą ich wątki.
I niech nie zwiedzie Was okładka - oni nie są AŻ tak młodzi. :)
Plus podoba mi się, że książka nie skupia się tylko na głównych bohaterach, ale ich rodzinach. Naprawdę, czasami miło jest zobaczyć, ale postać ma rodzinę. Ile to ja się naczytałam książek czy opowiadań o sierotach, których rodzice zginęli, bo (tu wstaw jakiś powód, który pozwoli postaci biegać do woli w świecie pełnym magii). To już męczące!
Jako ciekawostkę dodam, że jedna z autorek jest tłumaczem książek Riordana, co czuć chwilami dość mocno (choćby tytuły rozdziałów!), jak i mojej kochanej Trylogii Czarnego Maga Canavan. Więc może dlatego niektórym kojarzyć się to z takim słowiańskim Percy'im czy Magnusem Riordana, co raczej jest komplementem dla powstającej serii.
.~* Wady i zalety *~.
Wady:
- profesjonalna terminologia - to książka głównie dla dzieci i młodzieży, która może nie zrozumieć nie znając tematu
- kilka drobnych błędów (zmiana płci w kilku zdaniach :P)
Zalety:
- profesjonalna terminologia - interesuje tematem
- mitologia słowiańska
- nawiązania do popkultury
- ciekawy temat
~* Podsumowując *~.
Jestem przekonana, że "Mysia Wieża" będzie prawdziwą gratką dla młodych pasjonatów fantastyki i przygodówek. I dłuższych serii, bo na jednym tomie się nie skończy. ;)
.~* Moja ocena *~.
8/10
.~* *~.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Galeria Książki
Araxara
Zapalona rysowniczka i grafik, fotograf-amator, szalony bibliofil z głodem herbacianym, samozwańcza pisarka tekstów co najmniej dziwnych, niepoprawnie bujająca w obłokach marzycielka, nałogowy słuchacz muzyki, wielbicielka Lindsey Stirling, Imagine Dragons, Pentatonix, Fall Out Boy i Eda Sheerana, fanka filmów Marvela - zakochana bez pamięci w Tonym Starku i Lokim. Tak, to ja.
Blog Araxary znajdziesz TUTAJ.

Dzietność w Polsce na historycznym minimum. Analiza „Ka
Wywołany pragnę bliżej przedstawić sprawę okoliczności faktycznych i prawnych sprzedaży zasobu ( który był duży ) mieszkań komunalnych w Kruszwicy. Wtedy wszyscy lokatorzy przychodzili do urzędu i domagali się różnych remontów, czy to kapitalnych, czy bieżących, a nawet niektórzy usunięcia drobnych usterek, bo jak mówili to nie jest ich własność, a gminy . Stan techniczny niektórych lokali był opłakany. Czynsze wtedy były symboliczne nie pokrywały nawet bieżących remontów, a gdzie tu myśleć o budowie i przydziale nowych mieszkań. Potrzeby mieszkaniowe były ogromne, była oczywiście zostawiona przez poprzednika długa lista tych którym należy przydzielić mieszkanie komunalne ale praktycznie przez lata nierealizowana. Władze krajowe widziały ten problem i Sejm przyjął ustawę która pozwalała się uwłaszczyć dotychczasowym lokatorom za symboliczną złotówkę. Aby wyjść na przeciw tym problemom przedstawiłem radzie dwie propozycje, wg. pierwszej cały zasób komunalny podzielić na trzy grupy: stan techniczny dobry, stan średni i stan najgorszy. Zaproponowałem stan najgorszy sprzedać za symboliczną złotówkę, stan średni sprzedać za 50% wartości, a stan najlepszy nie sprzedawać. Z pieniędzy drugiego zasobu i czynszów z pierwszego zasobu utworzyć specjalny fundusz na remonty i budowę nowych mieszkań. Drugą propozycja polegała na budowie 4 bloków w tym jeden najlepszy za pieniądze gminy. Druga propozycja przeszła przez radę gładko ale pierwsza wywołała burzę, niektórzy radni wołali, że jest nie demokratyczna, bo jedni mogą się uwłaszczyć, a drudzy nie. Już wtedy u niektórych radnych dała o sobie znać zwykła prywata i kumoterstwo i to był powód dlaczego przyjęto uchwałę uwłaszczających wszystkich za symboliczne pieniądze. Skutek by taki, że ci lokatorzy których stan mieszkań był dobry lub średni wykupili je, a tych których stan był zły przychodzili do urzędu po remonty. Dlatego po wybudowaniu nowego bloku kom. czując czym to wszystko pachnie zdecydowałem przydziału w nim dokonać na posiedzeniu zamkniętym rady. Wszyscy radni głosowali imiennie nad każdym przydziałem i dyskusja nad nim i ostateczne głosowanie kazałem zaprotokołować i podpisać czytelnie przez radnych. Protokół zabrałem i kazałem zamknąć go w sejfie urzędu. Po wszystkim jak oficjalnie ukazała się lista przydziałów wybuchła burza i skończyła się doniesieniem do prokuratora przez osoby niezadowolone z przydziału. Trzeba jeszcze dodać, że ostatnią klatkę z największym metrażem lokali sprzedałem za cenę ich budowy Zakładom Tłuszczowym, którzy przeznaczyli dla swoich pracowników. Takie to były realia sprzedaży zasobu mieszkań komunalnych w Kruszwicy, a 3 bloki wybudowała Spółdzielnia Mieszkaniowa w Inowrocławiu i przydzieliła swoim członkom.
Tadeusz Gawrysiak
18:36, 2025-12-29
Radny Frejliszek oczekuje wyjaśnień dotyczących zwolnie
Sokoro niewinna, to teraz pani GK ma otwartą drogę do powództwa cywilnego przeciw burmistrzowi i jego doradcom. Kilkadziesiąt tysięcy może z tego zgarnąć.
15:16, 2025-12-29
Apel mieszkanki w sprawie fajerwerków. Głos w obronie z
Co te tępe pały widzą w tym strzelaniu. Nie dość że się nachla jeden z drugim to jeszcze hałasuje po nocach a potem jak ryj usmoli czy łapę rozwali to larum i pogotowie. Jak ku...wa tradycja ? Puknijcie się w te durne łby. To już nawet nie chodzi wyłącznie o zwierzęta ale również o innych ludzi, którzy chcą spędzić spokojnie tą noc. Tak trudno to skumać ? Jeszcze deblie kasę na to wydają niemałą ale cóż prosty plebs myśli że jak jest Sylwester to czym głośniej tym lepiej.
Szczurpex
13:57, 2025-12-29
Dzietność w Polsce na historycznym minimum. Analiza „Ka
Zapaść demograficzna, oprócz oczywiście stopniowego wysychania Gopła i niedoborów wody do produkcji rolnej to najważniejsze problemy naszej gminy. W 1990r. mieszkańców było niecałe 21 tys. w 2010r było nas około 20,1 tys. a teraz w powiecie inowrocławskim na jedną rodzinę przypada średnio 1 dziecko. Prosta zastępowalność pokoleń wynosi 2,1 dziecka na rodzinę. W chwili obecnej podaje się różne dane dotyczące ilości mieszkańców naszej gminy inaczej GUS jeszcze inaczej w powyższym artykule ( 17,6 tys. ), w deklaracjach wywozu odpadów nawet 14,45 tys. Patrząc na te dane to trzeba stwierdzić, że problem jest palący. Do 2010 roku to liczba mieszkańców była mniej więcej na stałym poziomie. Uważam, że był to w dużej mierze efekt budowy 4 bloków mieszkalnych po 50 mieszkań w każdym, o bardzo przyzwoitym wykonaniu jak na owe czasy. To pozwoliło zamieszkać około 800 lokatorom i z grubsza zaspokoiło potrzeby mieszkaniowe Kruszwicy. Od tego czasu upłynęło już upłynęło 15 lat a problem braku dostępnej finansowo podaży mieszkań stopniowo narastał i dużej mierze mamy to, co mamy, oczywiście są też inne przyczyny. Dlatego kolejny już raz proponuję spotkanie z włodarzami gminy w celu opracowania koncepcji przynajmniej zatrzymania tego negatywnego trendu, a może stopniowego odbudowania populacji Kruszwicy. W przeciwnym wypadku czeka nas stopniowa degradacja gospodarcza, edukacyjna, usługowa, handlowa itp. młodzi mieszkańcy będą masowo uciekać a, gmina będzie prawdziwym skansenem emerytów. Nie wolno tych problemów zbywać prostackim stwierdzeniem " ale podobnie jest w większości gmin w Polsce to co my możemy na to poradzić ". Na pewno kino, lodowisko, fontanny, ani inne zaplanowane na 2026r. inwestycje nie przybliżają nas nawet o krok do rozwiązania tych problemów .Podam tylko jeden przykład zaplanowano na przyszły rok 6 tys na przydomową retencję, czy to rozwiąże problem retencji w gminie? To są tylko pozorowane działania, nawet gdyby przez 100 lat w budżecie uchwalano podobną kwotę to nic to nie da. Zawsze jest tak w każdym wymiarze, że w firmie, rodzinie są problemy ważne, mniejszej wagi i najważniejsze, dlatego każdy rozsądny decydent powinien wybierać te najważniejsze, a nie drugorzędne jak brakuje gotówki. Nie do przyjęcia jest maniera niektórych włodarzy, że nikt poza nimi nie może wiedzieć w gminie co w gminie jest ważne i jak to rozwiązać. A już na całkowitą nonszalancję zasługuje bezmyślne stwierdzenie " przyjdzie czas będzie rada " bo to najczęściej kończy się katastrofą dla mieszkańców. Wystarczy popatrzeć na budżet 2026r przeznaczono 1,5 mln. na budowę nowego zaplecza sportowego, a sprzedano Hotelik za 1,3ml. do tego płaci się każdego roku za wynajem zaplecza w swoim kiedyś obiekcie.
Tadeusz Gawrysiak
00:09, 2025-12-29
1 0
Czy już ją można kupić i gdzie ?
0 0
W empiku
0 0
Na stronie Galerii Książki jest na nią teraz fajna promocja :)
https://galeriaksiazki.pl/pl/p/Mysia-Wieza.-Tom-I-serii-Dzieci-Dwoch-Swiatow-/294
2 0
Miło widzieć recenzje z dobrego bloga :)
0 0
<3