Zamknij

Kroniki kruszwickie: Od Małmazji po Kahor

05:03, 21.01.2025 Aktualizacja: 05:05, 21.01.2025
Skomentuj

W starych kadziach i basenach fermentuje młode wino

(Zanim przeczytasz ten tekst - materiał ma charakter kronikarski i posiadający wartość historyczną. Należy zwrócić uwagę na sposób przedstawienia poszczególnych aspektów życia w PRL. W tekście pojawia się m.in. krytyka win przedwojennych. Autor wskazuje, że to właśnie po upaństwowieniu zakładu winiarnia rozpoczęła się jakościowa produkcja win. Tymczasem rzeczywistość była zgoła odmienna od tego co przekazywała wówczas propagandowa prasa).

6 maja 1951. 

W powietrzu unosi się duszno-słodkawy zapach fermentującego owocu. Obszerne podwórze pełne skrzynek z butelkami, beczek i kadzi. W kwietniowym słońcu lśnią świeżo postawione mury fabrycznych budynków. Obok nich stare, nadgryzione zębem czasu obiekty, w których mieściła się kiedyś największa winiarnia Polski przedwojennej — kruszwicka wytwórnia win Makowskiego.Po przejęciu przez państwo winiarnia rozrosła się, zwiększyła produkcję, polepszyła jej jakość.

Rośnie spożycie

Stajecie przed wystawą sklepu spółdzielczego. „Kahor“, „Basztowe", „Kordiał", „Małmazja", „Kirkor", „Familijne", „Lubuskie", „Barburka“, „Klasztorne", „Klubowe" — dziesiątki barwnych etykiet, dziesiątki gatunków, setki butelek. Ceny niewysokie, dostępne dla ludzi pracy. Pracujące przed wojną winiarnie nastawione były — rzecz zrozumiała — na zysk. Dla zdobycia rynku rzucano pewną ilość produktu wysokiej klasy, a później produkowano tandetę. Dzisiaj jest inaczej. Walcząc o ilość, nasze winiarnie walczą jednocześnie o jakość produkcji. Największa w Polsce kruszwicka wytwórnia win w Planie 6-letnim produkować będzie również wina gronowe.

Jak powstaje "Kahor"?

Na przykładzie dobrze pracującej winiarni kruszwickiej możemy zobaczyć, jak rodzi się popularny „Kahor".A więc tak: od lipca do listopada trwa „kampania owocowa". Do winiarni przychodzą ogromne transporty wiśni, porzeczek, jagód, jabłek i agrestu. Rozpoczyna się ważna praca, od wyników której zależą losy całorocznej produkcji. Po umyciu owoce wędrują transporterami do specjalnych młynków, gdzie ulegają zmiażdżeniu, następnie idą pod potężną prasę hydrauliczną. Pod ciśnieniem 300 atmosfer tłoczy się moszcz.Jest on magazynowany w ogromnych, liczących po kilkadziesiąt tysięcy litrów basenach żelbetonowych. Tam przechodzi okres tzw. „burzliwej fermentacji", nabiera mocy, poddany zostaje pierwszym badaniom.Druga faza, to „cicha fermentacja". Rzędem stoją ogromne kadzie. W powietrzu unosi się duszny, specyficzny zapach. Wino uspokaja się, klaruje, nikną bakterie.Potem filtry. Czyszczenie. Następnie „kupażowanie" — polegające na ustaleniu właściwego dla danego gatunku smaku, bukietu, zapachu. Wytrawni winiarze mieszają rozmaite gatunki, dodają cukru, badając moc, przejrzystość, klarowność.I właściwie „Kahor" jest gotowy.

Brygadierzy mówią

— Niestety u nas nie można wprowadzić współzawodnictwa — mówi z żalem Czesław Ratajczak, pracujący w winiarni od 1933 r., będący obecnie brygadierem działu klarowania — proces dojrzewania wina jest bowiem uzależniony od tysiąca czynników. Od jakości soków, od pogody, od temperatury, a nawet od... mycia beczek! Nie możemy go przyśpieszyć, jeśli nie chcemy produkować win lichego gatunku, zbyt młodych, tandetnych.— Racja — potakuje brygadier działu fermentacji, Stanisław Lewandowski — tego przyśpieszyć nie można. Ale są inne formy współzawodnictwa...Wzorowe przestrzeganie dyscypliny pracy, walka o obniżkę kosztów własnych, unikanie marnotrawstwa, oszczędne gospodarowanie surowcem.

Takie współzawodnictwo istnieje w winiarni kruszwickiej, a dowodem tego, że daje ono należyte rezultaty, jest fakt, iż winiarnia ma opinię jednej z najlepiej pracujących w kraju. Wina kruszwickie znane są w całej Polsce i mają wielu zwolenników.

Nie ustąpimy zagranicy

Polski przemysł winiarski jest przemysłem młodym, bez tradycji. Dzisiaj jeszcze nie możemy się równać z Węgrami, Francją, czy słoneczną Italią. Nastawiamy się przede wszystkim na tanie wina owocowe. Tymi gatunkami pragniemy nasycić rynek. Potem pomyślimy o innych, szlachetniejszych gatunkach. Stworzymy własną tradycję, rozbudujemy nasze winiarnie, staniemy się eksporterami win.Warunki ku temu mamy. Bogate zaplecze surowcowe, wielu wybitnych fachowców, młode kadry, kształcące się w specjalnych uczelniach.I chociaż powiedzenie, że przyjdzie czas, gdy wina polskie nie będą ustępowały winom węgierskim, czy włoskim wydać się dziś może grubą przesadą — przesadą jednak nie jest. Jest pewnikiem, który zostanie zrealizowany w niedalekiej przyszłości.

(JOT, IKP, 9.05.1951)

 

(JOT, IKP)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%