Od kilku lat pisuję felietony o pogarszającym się stanie polskich dróg. Nie odnoszą one jednak skutku. Jako kierowca narażony jestem stale na jazdę w ekstremalnie trudnych warunkach. Najgorzej czuję się po powrocie z zagranicy. Najtrudniejsze są polskie kilometry. Po kilku podskokach na dziurach i wpadnięciu w koleiny przestaję wierzyć w hasło "Dobre, bo polskie!".
Z wielkim zainteresowaniem przyjąłem wiadomość podaną przez premiera, że rząd zamierza zwiększyć nakłady na drogi o 30%. Ustępujący pomału rząd planuje wydatki dla przyszłego rządu. Szkoda, że tak ważnej sprawy nie udało się załatwić w bieżącej kadencji. Ta decyzja zbiegła się z kolejnymi informacjami na temat ograniczenia ruchu samochodów powyżej 12 ton ładowności. Zgodnie z polskim obyczajem informacji było kilka, każda inna. Stanęło na tym, że policja ma zatrzymywać takie samochody i odsyłać na parkingi, których jeszcze nie wybudowano, aby tam czekały na zapadnięcie zmroku.
Przed 20 laty Węgrzy zainstalowali na swoich granicach wagi i naliczają słone opłaty od przeciążonych samochodów. Niemcy wyłapują na swych drogach kierowców ciężarówek do ponownego ważenia. Białorusini na wszelki wypadek pobierają od ciężarówek dodatkowe opłaty. Bezkarnie można niszczyć tylko drogi w Polsce. Porzekadło, że Polak przed szkodą i po szkodzie głupi, ma tu pełne uzasadnienie.
Trasą A2 ciągną tabuny TIR-ów. Większość ma rejestrację byłych republik radzieckich. Jest też trochę wozów z rejestracją holenderską. Przed kilkoma tygodniami wywrócił się przed moim domem TIR na holenderskich numerach. Żona z córką pobiegły na ratunek. Do kierowcy, który z trudem wygramolił się z szoferki, agadnęły po angielsku. Patrzył na nie zdziwiony i powiedział: Ja niczewo nie panimaju. Żona uruchomiła więc swój rosyjski i zapytała, co się stało. Holender odpowiedział prosto: Nu ja pospał. Zacytował tym samym prezydenta dużego państwa, który zapomniał wysiąść na lotnisku w Dublinie, gdzie czekał na niego prezydent mniejszego państwa - Irlandii.
W pierwszych dniach wojny egipsko - izraelskiej do niewoli dostało się kilka tysięcy Arabów. Żołnierze izraelscy przyglądali im się bacznie. W pewnym momencie jeden z Egipcjan nie wytrzymał i zawołał: Nu czto, ty Araba nie widzieł? Mam dziwne wrażenie, że ci wszyscy Holendrzy na polskich drogach podobni są do Arabów walczących przed laty o Kanał Sueski.
W czasach kiedy Węgrzy i Czesi budowali solidne drogi, w Polsce ukazywał się periodyk "Nowe Drogi". Nie był on, niestety, poświęcony budowie autostrad, a jedynie umacnianiu ideologicznemu wykrzywionych kręgosłupów. Było to dawno i nie warto by nawet o tym wspominać, gdyby nie fakt, że w myśleniu o drogach nic się nie zmieniło. Puste słowa nadal górują nad czynami.
Piotr Janaszek, 28 lipca 1997 roku
-------------------------------------------------------
Doktor Piotr Janaszek był lekarzem, społecznikiem, który walczył o prawa osób niepełnosprawnych do godnego życia. Z zamiłowania był także dziennikarzem. W swoich felietonach poruszał i komentował aktualne tematy społeczne i walczył z absurdami. Wielokrotnie pisał o fatalnym stanie polskich dróg, o rosnącej ilości wypadków i przerażającej liczbie ofiar.
Sam zginął w wypadku 6 grudnia 1998 roku wracając z Warszawy ze spotkania mikołajkowego z niepełnosprawnymi dziećmi.
[POGODA]1607381742581[/POGODA]
[PORADA]
[ZT]14038[/ZT]