Przemysław Bohonos: Do Gocanowa przyjechali uchodźcy. Są już z nami kilka tygodni. To właśnie do pałacu w tej miejscowości zdecydowała się pani przyjąć kilkadziesiąt osób. Co panią skłoniło do takiej decyzji?
Agnieszka Rasała: Goście, którzy przebywają w Gocanowie to głównie rodziny i znajomi pracowników, którzy od wielu miesięcy, a nawet lat pracują na naszym terenie. Decyzja? Nie było na to czasu.
PB: Co było najtrudniejszym wyzwaniem logistycznym jeśli chodzi o zorganizowanie takiej pomocy?
AG: Logistycznie najtrudniejsze było zabezpieczenie potrzeb dzieci, a więc wanienki, pampersy, kaszki itp. Dzieci były odwodnione, często z gorączką spowodowaną zmęczeniem i wielogodzinną podróżą. Chylę czoła przed kruszwickim farmaceutami, którzy pomogli nam załagodzić to, co można było bez konsultacji medycznej. Nie mieliśmy łóżeczek, takiej ilości talerzy czy szklanek plastikowych. Od samego początku znaczną przewagę stanowiły dzieci.
PB: Ukraińcy, którzy przebywają w Gocanowie to kobiety i dzieci. Jak wygląda dziś ich życie?
AG: Często kilkuosobowa rodzina nie miała ze sobą żadnego bagażu. Czasem nie zdążyli niczego zabrać, czasem trud pieszej wędrówki spowodował, że nie byli w stanie zabrać ze sobą niczego oprócz spodni, butów. Potrzebna była duża ilość bielizny, piżam, skarpet. Organizowaliśmy życie na nowo prawie 60 osobom.
PB: Czy mieszkańcy wspierają pani inicjatywę? Czy czuje pani ich pomoc i zaangażowanie?
AG: Tylko dzięki wsparciu lokalnej społeczności udało się zebrać w pierwszych dwóch dniach wszystko, co zaspokoiło pierwsze potrzeby. Później był czas na to aby trafniej określać niezbędne wyposażenie. Spotkała mnie fala hejtu po opublikowaniu prośby o telefony, laptopy czy tablety... Niemniej jednak znalazły się osoby dzięki, którym nasz 12-letni chłopiec po 4 dniach usłyszał głos swojego ojca. Dzięki czemu studentka farmacji może uczyć się języka angielskiego, dzięki czemu inne dzieci odnalazły swoich rówieśników — w całej Europie.
PB: Tak radykalne zmiany w życiu człowieka jak konieczność ucieczki z własnego kraju muszą przynosić pewne refleksje i przemyślenia dotyczącego tego co dalej. Czy uchodźcy pragną wrócić do swojej Ojczyzny?
AG: Dziś ich życie to ciągła walka z emocjami. Nasila się tęsknota. Troska o tych, którzy zostali w Ukrainie, bo z różnych powodów nie mogli przyjechać. Z niepokojem oglądają telewizję (mamy ukraińską satelitę). Śledzą działania wojenne. Odbierają sygnały od bliskich. Ciągły lęk. Niepewność. Tak jak przez pierwsze kilka dni była bardzo widoczna tęsknota dzieci, wieczorne wołanie "do domu" oraz "do taty". Dziś dzieci powoli przyzwyczajają się do nowej sytuacji. Jest ich dużo. Zawierają przyjaźnie. Mają z kim grać w piłkę, słuchać muzyki. Tęsknota jednak nie opuszcza ukraińskich kobiet. Matek i babć. Wszyscy, którzy mieszkają w Gocanowie nie mogą się doczekać powrotu do domu. Mają świadomość zniszczeń wojennych. Tęsknota za członkami rodzin jest jednak większa. Przebija się w codziennych rozmowach. Uchodźcy są otwarci na życie w naszej gminie, niemniej jednak brak środków i transportu bardzo ogranicza tego typu działania. Poza tym najmłodszy mieszkaniec ma trzy miesiące, dzieci do 18 roku życia mamy aktualnie 53, a opiekuje się nimi zaledwie sześciu dorosłych. Pozostałe mamy skorzystały z możliwości podjęcia pracy. Pracowały lub pracują nadal.
PB: Jak można dziś pomóc i wesprzeć ukraińskich uchodźców?
AG: Mieszkańcy jak zwykle są podzieleni. Większą grupę stanowią jednak ci, którzy są chętni aby nieść pomoc i to jest dla nas ważne! Bez zbiórek lokalnych oraz pomocy dziś nie byłoby takiego powodu do radości. Wszystko tak naprawdę zawdzięczam sile mediów społecznościowych. Jest post. Jest odpowiedź.
PB: W jaki sposób mieszkańcy mogą się zaangażować na rzecz tej społeczności?
AG: Wsparcie jest jak najbardziej potrzebne. Przyda się duża ilość wody mineralnej, soków, jogurtów, ale także wypełnienie czasu popołudniami. Dzieci do godziny 15:00 mają lekcje online dzięki, zorganizowanemu sprzętowi elektronicznemu jest to możliwe. Bardzo chętnie spędzają czas na świeżym powietrzu, stąd prośba do animatorów, harcerzy, grup sportowych o wsparcie. Ogranicza nas brak możliwości regularnego transportu, stąd udział dzieci w zajęciach w Kruszwicy jest problemem. W Gocanowie jednak miejsca nie brakuje. Dzieci chłoną nowości. Z wielką radością przyjęli obecność strażaków oraz możliwość zapoznania się ze strażackim sprzętem. Marzą o wizycie motocyklistów. O wejściu na Mysią Wieżę. Takie zwykłe i małe dziecięce marzenia. Dzięki życzliwości wielu osób udało się zabrać całą grupę do cyrku.
PB: Lista osób, które zaangażowały się w działania na rzecz uciekających przed wojną jest zapewne długa.
AG: Dokładnie. Mamy aktualnie w planach wyjazd do trampolin, ale póki co ilość osób z infekcjami jest zbyt duża. Przy tej okazji podziękowania dla pani Anny Budzińskiej, która pomimo braku dokumentów otoczyła naszych gości niezbędną opieką medyczną. Lista podziękowań jest długa, doceniamy każdy najmniejszy gest-od butelki wody, poprzez telewizor do wizyty morsów. To wszystko tworzy naszą codzienność. Bez tak dużej ilości rowerków, piłek czy wózków spacerowych rzeczywistość nie byłaby taka kolorowa. To z małych gestów zbudowaliśmy mały ukraiński świat.
[FOTORELACJA]2419[/FOTORELACJA]
[ZT]19568[/ZT]
[ZT]19565[/ZT]
[ZT]19559[/ZT]
Kruszwickie adresy z przeszłości: Budynek przy rynku. K
Do pani Głuszakowej po warzywka to tak , a Bronek to na Świerczewskiego.
NOWY
23:56, 2025-07-16
Piknik rodzinny w Ostrowie i Popowie: wspólna zabawa mi
W końcu odpowiednie osoby na odpowiednim miejscu. Brawa dla Sołtysa sołectwa Ostrowo. W końcu skończyły się imprezy dla VIP
Ostrowo
23:19, 2025-07-16
Festyn Rodzinny w Lachmirowicach. Zabawa mimo kapryśnej
A burmistrz był?!?
K...
22:29, 2025-07-16
Festyn Rodzinny w Lachmirowicach. Zabawa mimo kapryśnej
Frekwencja 100%?
Laura Palmer
20:32, 2025-07-15