Zamknij

Habituacja dziennikarza systemu socjalistycznego naciski na media po 1989 roku

artykuł sponsorowany 14:13, 10.06.2022 Aktualizacja: 11:58, 19.10.2025

Byli wierni, posłuszni i często nad wyraz lojalni. Cechowało ich oddanie, a nierzadko nadmierne podporządkowanie się władzy oraz aparatowi Służby Bezpieczeństwa. Bogata bibliografia obejmująca ten okres wielokrotnie podkreśla w jaki sposób dochodziło do habituacji dziennikarza oraz całych redakcji podporządkowanych władzy. 

Ostatnie lata to zanik nowych badań nad prasą oficjalnie wydawaną w PRL. Publikacja "Oficjalna prasa w PRL.Tom 1. Seria: Dziennikarze. Twórcy. Naukowcy” wydana w 2020 roku powraca jednak do tego tematu i przywołuje wielką rolę prasy tradycyjnej, która “stanowiła ogromny oręż władz w walce o rząd dusz Polaków, a skutki tamtego okresu odczuwamy do dziś" w obliczu raczkującego radia i telewizji. 1

    Kim zatem byli dziennikarze PRL? Czy naprawdę przechodzili proces habituacji, o której profesor Daniel Wincenty wspomina, że była pewną formą autocenzury? Odpowiedź na to zagadnienie znajdziemy w książce "Nierealny Socjalizm", którego autorami są Jerzy Drygalski oraz Jacek Kwaśniewski. Szczegóły na ten temat znajdziemy w rozdziale dotyczącym polityki kadrowej i pożądanego modelu dziennikarstwa.2

    Szczególnie istotna wydaje się wypowiedź, która padła na Nadzwyczajnym Zjeździe SDP. „Uważacie, że dziennikarstwo jest wolnym zawodem, że dziennikarstwo jest zawodem, w którym liczą się przede wszystkim kwalifikacje — jesteście w błędzie. Dziennikarstwo to jest zawód, w którym pierwszą kwalifikacją jest dyspozycyjność i posłuszeństwo. Jeśli poza tym jeszcze ktoś umie pisać, to dobrze, ale to jest sprawa pomocnicza i dodatkowa. Uważacie, że należy przejawiać pewne inicjatywy społeczne, przejawiać pewną aktywność — mylicie się. Wszelka inicjatywa, która nie mieści się w dyrektywach, jest sprzeczna z interesem partii dlatego, że zmusza partię do działań, które nie były uprzednio przewidziane".3

    Ową wypowiedź skierowano do żurnalistów zatrudnionych w "Życiu Warszawy". Wprowadzała nowy klimat polityki karowej partii wobec całego ich środowiska. Autorzy publikacji podkreślają, że terminami ważnymi dla władz PRL była dyspozycyjność i posłuszeństwo oraz stworzenie grupy "zawodowej nie tylko dyspozycyjnej, ale i psychicznie dopasowanej do warunków, w których przyszło jej pracować". Przyrównano ich do roli pretorianów.

    Jaki powinien być jeszcze dziennikarz według władz PRL? Bezrefleksyjny, posłuszny, dyspozycyjny wobec partii, ale "wolny wewnętrznie". Drygalski oraz Kwaśniewski wymieniają sześć elementów polityki kadrowej dziennikarzy. Wśród nich znalazły się: partyjna kontrola systemu awansowego, specyficzne reguły selekcji kadrowej, system nagród specjalnych, periodycznie powtarzane czystki, preferencyjna polityka płacowa oraz system szkolenia narybku. Ciekawa wydaje się zwłaszcza kontrola systemu awansowego. Mianowicie kierownictwo redakcji, stanowiąc przedłużenie terenowego komitetu PZPR ingerowały w treści oraz sprawy personalne wewnątrz redakcji. Ingerencja była różnorodna, nie sformalizowana, zawsze odpowiednia dla komitetu. 4

    Ciekawe z perspektywy obserwacji całego środowiska dziennikarskiego wydaje się zwłaszcza metoda kontroli doboru kadry kierownicza. Partia miała wpływ na wszystkie stanowiska kierownicze od sekretarza redakcji wzwyż. Obsada redaktorów natomiast leżała w gestii Sekretariatu KC. Nie było istotne czy pismo wychodzi w Warszawie, czy poza stolicą. Przykładem jest tutaj "Polityka". Gazeta była na tyle istotna, że o wyborze redaktora naczelnego zawiadywał sam I sekretarz KC. Kandydatury zatwierdzał natomiast sam Wydział Propagandy KW. 5 Wśród pozostałych metod wiązania reaktora naczelnego i dziennikarzy była kooptacja, czyli sterowanie w kontekście odpowiednich wyborów do ścisłych władz partyjnych. Warto tutaj dodać, że zdarzało się, że dziennikarzami zostawały osoby, które przedtem nie miały nic wspólnego z dziennikarstwem jako takim. 6 Ową kooptacją, o której wspomina się w publikacji "Nierealny Socjalizm" była przynależnością redaktorów naczelnych do egzekutyw. KW. Centralnej gazecie partyjnej, „Trybunie Ludu", odpowiadał szczebel KC.

    Redaktor naczelny „Życia Warszawy" był zwyczajowo, do końca lat 50-ych zastępcą członka KC. Miejsce zajmowane w aparacie partyjnym znacznie wzmacniało pozycję naczelnego w zespole, aczkolwiek niekoniecznie musiał on w samym aparacie odgrywać istotną rolę. Faktem jest, że gdy w roku 1971 ówczesny redaktor naczelny „Życia Warszawy" przestał zasiadać w najwyższych gremiach partyjnych, a miejsce tam zajął jego zastępca, oznaczało to początek końca kariery tego pierwszego.7

    W pracy doktorskiej "Zawód dziennikarza w obliczu konwergencji mediów" Katarzyna Siezieniewska przypomina badania dziennikarzy w czasach PRL-u, które przeprowadziła wybitna amerykańska badaczka Jane Leftwich Curry. Profesor politologii na Santa Clara University w Kalifornii w Stanach Zjednoczonych poświęciła wiele pracy takim zagadnieniom jak związki dziennikarzy z elitą polityczną PRL-u, określała ich mianem aktorów politycznych oraz wyjaśniała motywację do pracy ówczesnych ludzi związanych z mediami. Pojawia się tu pojęcie pasa transmisyjnego władzy. 8

    Co ciekawe Curry wskazuje, że na tle innych państw Związku Radzieckiego, polscy dziennikarze cieszyli się niezwykłą wolnością. Według badaczki upolitycznianie nie wpływało na ich profesjonalizm mediów. Co mocno kłóci się z pracami badawczymi polskich historyków czy stanowiska IPN.9

- Curry charakteryzuje świat ówczesnych dziennikarzy jako świat konfliktów. Z jednej strony starali się być profesjonalistami w swoim zawodzie, sprostać oczekiwaniom czytelników i współpracowników, a drugiej zaś − musieli podporządkowywać się odgórnym poleceniom, które otrzymywali z partii, od elit rządowych, redakcji i wydawcy. Zwykle te polecenia i żądania były sprzeczne ze sobą, a do tego w codziennej pracy musieli radzić sobie z problemami ówczesnych czasów, takimi jak reglamentacja papieru - wnioskuje Siezieniewska w swojej doktorskiej pracy co jest zbieżne z tym co zapisano w "Nierealnym Socjaliźmie".

    Trzeba tu wskazać, że oprócz formalnego trybu zatrudniania dziennikarzy (przynależność do egzekutywy, dyspozycyjność) stosowano także nieformalne tryby doboru. Wynikało to z dużej ilości chętnych, a małej ilości stanowisk. Pierwszą zasadą nieformalnego wyboru było "oddanie sprawie towarzyszy". 10

    Kto odnalazł się w tej rzeczywistości, kto lawirował i umiejętnie odnajdywał się w rzeczywistości PRL mógł dynamicznie piąć się po hierarchii dziennikarskiej. Korzyści jak podkreślają autorzy książki, były obopólne. W zamian za popieranie patrona klienci zyskali szanse na własny awans wraz z jego awansem. Patron zaś dzięki nim nieformalnie kontrolował szersze obszary działania, co umożliwiało mu utrzymanie się na obecnym stanowisku i ewentualny, kolejny skok w górę. Trzeba jednak pamiętać, że możliwości ciągnięcia w górę swych zaufanych zależały w massmediach od siły przebicia patrona w komórce KC zawiadującej ruchem kadry dziennikarskiej.

    Złe stosunki Mieczysława Rakowskiego (redaktor naczelny tygodnika „Polityka") z tą instytucją powodowały np., że mimo kilkakrotnego zgłaszania przezeń swego sekretarza redakcji na stanowisko zastępcy, propozycje te nie uzyskały akceptacji Wydziału Prasy KC. Podobnie Maciej Szczepański nie miał w pierwszym okresie swego urzędowania na stanowisku przewodniczącego Radiokomitetu pełnej swobody doboru współpracowników. 11 Zdaniem Jane Curry polscy dziennikarze PRL-u często sprawiali wrażenie funkcjonowania wokół dwóch światów. Jest to dość łagodna wersja, odbiegająca od tego jak tamten czas widzą polscy historycy. Zdaniem Curry dziennikarze zachowali swój profesjonalny świat i zaakceptowali polityczne otoczenie. Trudno się pogodzić z taką wizją tego jak rzeczywiście to wyglądało zwłaszcza biorąc pod uwagę Stan Wojenny i wymianę całego środowiska np. radiowego na funkcjonariuszy, a nawet wojskowych.12

    Odchodząc od ogółu przywołany zostaje także ranking najbardziej wpływowych dziennikarzy pod koniec lat 70. XX wieku.13 Znaleźli się w nim: Karol Małcużyński, Mieczysław Rakowski, Ryszard Kapuściński, Ryszard Wojna, Zygmunt Broniarek, Wiesław Górnicki, Jerzy Urban, Edmund Osmańczyk, Bartosz Janiszewski, Daniel Passent, Krzysztof Kąkolewski oraz Krzysztof Toeplitz.14 Ich charaktery, podejście do rzeczywistości politycznej i nie tylko została dokładnie opisana w książce badaczki. Dziennikarzy podzielono na dwie grupy (redaktorów i wydawców oraz elity dziennikarskiej).15

Autor. Przemysław Bohonos

Czytaj dalej tutaj.

[ZT]20414[/ZT]

[ZT]20407[/ZT]

[ZT]20397[/ZT]

 

(artykuł sponsorowany)
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop

OSTATNIE KOMENTARZE

Mikołaj Bogdanowicz będzie zarabiał więcej. Właśnie otr

Rzeczywistość. Burmistrz to przecież tylko administrator majątku gminy i osoba nim mająca zarządzać. A w naszym kraju jest to stanowisko typu "koryto". Zastanówcie się ile takich etatów burmistrzów, starostów czy wójtów jest w naszym kraju. Za to wszystko płaci chłop pańszczyźniany czyli ....... Taka mała aluzja. We Francji odpowiednik burmistrza czyli mer w miastach do 10tys. mieszkańców otrzymywał jeszcze do niedawna ryczałt w kwocie 600 Euro. U nas to samo stanowisko to ok.5000 Euro. No ale jak mówią media nasza kraj to 20 gospodarka, co zresztą widać na ulicach Kruszwicy. Przykre to wszystko. Pozdrawiam.

Sowa

16:55, 2025-10-29

Czy Burmistrz Kruszwicy zasłużył na podwyżkę? Oddajemy

A póki co przegrał z nią dwie sprawy. Bedą kolejne ? Panie Mc burmistrzu pycha kroczy przed upadkiem !

Do Kika

15:45, 2025-10-29

Czy Burmistrz Kruszwicy zasłużył na podwyżkę? Oddajemy

Chciałabym wiedzieć ile pieniędzy z kasy gminnej wydał burmistrz na spłatę urzędniczki niesłusznie zwolnionej a może burmistrz ze swojej pensji spłacił bo to on zawinil

Kik

15:30, 2025-10-29

Czy Burmistrz Kruszwicy zasłużył na podwyżkę? Oddajemy

Dlaczego, po raz kolejny, z rynku zrobiono plac targowy? Przez to miasto coraz ciężej przejechać autem, a mimo to na rynku znów rozłożyli się handlujący zniczami i wiązankami. Taka sytuacja zwiększa jeszcze bardziej ruch na rynku i stwarza niebezpieczne sytuacje. Miejsce handlu tego typu produktami jest na parkingu przy cmentarzu a nie na rynku.

Kruszwiczanin

14:51, 2025-10-29

0%