Zamknij

Dorota Pronobis: O rewitalizacji rynków i nie tylko

17:39, 06.04.2021 artykuł sponsorowany Aktualizacja: 16:46, 08.04.2021

Zagospodarowanie przestrzenne rynków miast i miasteczek stało się popularnym trendem w Polsce ponad 10 lat temu. Procesowi sprzyjała dostępność środków unijnych na tzw. rewitalizację.

Skąd ten trend? Większość naszych rynków miała kształt i charakter pochodzący jeszcze z lat 60-70. minionej epoki. Polskie rynki znacznie różniły się wyglądem od rynków w krajach zachodnioeuropejskich. Nadszedł więc czas dostosowywania ich do nowych standardów.

Proces unowocześniania rynków w poszczególnych miastach i miasteczkach przebiegał w różny sposób. Zależało to od stopnia otwartości władz. Znam gminy, w których o przyszłym kształcie rynku zadecydował sam włodarz, znam gminy, w których odbywały się debaty społeczne z dużym zaangażowaniem mieszkańców, w których głos wsłuchiwali się z uwagą prezydenci, burmistrzowie czy wójtowie, uwzględniając w projektach i zmianach.

Nie wszystkie gminy decydowały się na wykorzystanie środków unijnych do zmiany wizerunku miejskiego rynku. Żeby można było skorzystać z pieniędzy unijnych należało spełnić wymagania tzw. rewitalizacji.

Nie każdą przebudowę rynku można było uznać za rewitalizację. Słowo „rewitalizacja” znaczy dosłownie: ożywienie, przywrócenie do życia. Czyli rewitalizacja to coś więcej niż remont.

[ZT]15459[/ZT]

Aby samorząd lokalny mógł skorzystać z dotacji unijnej i przeprowadzić rewitalizację, musiał określić konkretne, mierzalne, a nawet policzalne efekty wdrożonych zmian – rezultaty, służące ożywieniu przestrzeni publicznej – gospodarczej, społecznej, kulturalnej. Czyli w rewitalizacji chodziło o przeprowadzenie takich działań, dzięki którym będzie się mieszkańcom rzeczywiście lepiej żyło, przebywało i pracowało.

Wg założeń rewitalizacji rynek to nie jest martwe miejsce, które służy do ozdoby miasta, to miejsce, które tętni życiem, stanowi pulsujące serce miasta, a nawet gminy czy powiatu, jest chętnie odwiedzane przez mieszkańców i turystów, i co bardzo ważne, napędza lokalny mały biznes – czyli znajdujące się tu kawiarnie i kawiarenki, lodziarnie, różne sklepy i sklepiki, np. z pamiątkami, punkty informacji turystycznej, a zimą – nawet lodowisko.

Rewitalizacja oznaczała pracę z ludźmi – trudną, mozolną i bardzo czasochłonną, bo każdy miał inną wizję rynku swojego miasta - co jest naturalne i zrozumiałe. Sama wiem o tym dobrze, gdyż włączyłam się w proces rewitalizacji w Kruszwicy. Organizowałam spotkania i rozmawiałam – z radnymi, przewodniczącymi rad osiedli, sołtysami i mieszkańcami. To były bardzo ciekawe rozmowy. Ostatecznie, w Kruszwicy rewitalizacji rynku jednak nie przeprowadzono.

I co jest bardzo ważne, zrewitalizowany rynek to miejsce, które łączy przeszłość z przyszłością. Jeszcze 20 lat temu słowa: tożsamość, korzenie, pochodzenie, tradycja, poszanowanie przeszłości – nie były tak popularne jak teraz. Nie doceniano też ich roli w życiu przeciętnego mieszkańca Małej Ojczyzny. Dziś okazuje się, że jest to bardzo ważne, zwłaszcza dla młodych ludzi, którzy po ukończeniu szkół opuszczają swoje rodzinne miasta i idą w świat, będąc dumni z miejsca swojego pochodzenia i w odpowiedni sposób przygotowani do życia w dużym mieście czy też nie.

Dziś możemy na te wszystkie procesy spojrzeć chłodno, bez emocji i zadać sobie pytanie: W jakim stopniu nowy rynek w moim mieście zmienił moje życie?

[ZT]15689[/ZT]

Dorota Pronobis, prezes Stowarzyszenia Edukacji i Rozwoju AMICUS.

[ZT]15667[/ZT]

 

(artykuł sponsorowany)

Internautka
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
0%