Zamknij

Felietony. Nie lubię poniedziałku. Historycznie to uzasadnione!

Patryk "Bard" Kozakiewicz 21:59, 20.10.2025 Aktualizacja: 09:13, 21.10.2025
Skomentuj

Poniedziałek jest dniem, w którym cywilizacja upada na twarz, a człowiek przypomina sobie, że został stworzony z prochu — i z obowiązku.

To dziwne stworzenie, człowiek nowoczesny, który przez cały weekend udaje wolność, by w poniedziałek wrócić do niewoli. W niedzielę z dumą mówi „jestem sobą”, a w poniedziałek już tylko: „jestem spóźniony”. Niektórzy próbują ratować się kawą. Tą brunatną liturgią bezsensu. Inni mantrą „dam radę”, wypowiadaną z miną ofiary.

[ZT]40317[/ZT]

Poniedziałek to dzień, w którym system testuje naszą zdolność do udawania, że wszystko jest w porządku. Nikt przecież nie wierzy w szczere „dzień dobry” o ósmej rano. To raczej dźwięk rozpaczy, lekko przykryty kurtuazją. Ludzie mówią to, jakby chcieli powiedzieć: „żyję, niestety”.

Pracodawcy lubią poniedziałki. Uważają, że to początek produktywności. W rzeczywistości to początek tygodniowego eksperymentu na ludzkiej duszy. „Jak długo wytrzyma bez snu, motywacji i poczucia sensu?” - pytają sami siebie, popijając trzecią kawę.

Są też tacy, którzy w poniedziałek mówią, że czują się „zmotywowani”. Ich należy unikać. To osobliwy gatunek optymistów, którzy z niewiadomych przyczyn uznali cierpienie za wyzwanie sportowe. Wszyscy inni wiedzą, że poniedziałek nie jest do przeżycia, lecz do przetrwania.

Władcy świata, gdyby mieli odrobinę przyzwoitości, zaczynaliby tydzień od środy. Ale oni też są niewolnikami kalendarza, tej niewidzialnej tyranii, która zamieniła nasze życie w ciąg dat, terminów i raportów.

[ZT]40896[/ZT]

Nie lubię poniedziałku. Nie dlatego, że jest zły. Ale dlatego, że przypomina, iż reszta dni jest tylko jego echem. Bo każdy wtorek to poniedziałek z iluzją postępu, środa - jego wypalony sobowtór, a piątek -  łapówka, którą kalendarz daje, byśmy nie zrezygnowali z życia.

W niedzielę wieczorem człowiek staje nad przepaścią czasu i patrzy w otchłań poniedziałku. A otchłań, jak to ma w zwyczaju, patrzy w niego i ziewa.

Niektórzy twierdzą, że nienawiść do poniedziałku to cecha współczesności - wymysł ludzi znudzonych excelem i życiem w rytmie powiadomień. Ale to nieprawda. Ludzkość nienawidziła poniedziałków, zanim jeszcze wymyśliła tydzień.

W starożytnym Rzymie pierwszy dzień po odpoczynku był dniem ku czci Luny, bogini księżyca. A księżyc, jak wiadomo, symbolizuje niestałość, melancholię i szaleństwo. Nic więc dziwnego, że od tamtych czasów poniedziałek nosi w sobie coś z lunatyka - dzień niby żywy, a jednak z półświata.

W średniowieczu chłopi wstawali o świcie, by ruszyć do pracy po niedzielnej mszy. Kiedy dzwony biły na poranną modlitwę, wielu z nich modliło się już nie o zbawienie, lecz o chmurę, która zatrzyma deszczem robotę w polu. Być może to właśnie wtedy narodziła się tradycja „leniwego poniedziałku” - nie z lenistwa, lecz z instynktu samozachowawczego.

A potem przyszła epoka przemysłowa. W Anglii, wśród rzemieślników i robotników, narodził się osobliwy zwyczaj zwany Saint Monday - świętym poniedziałkiem. Nie był to dzień zapisany w kalendarzu, lecz w duszach. Po sobotniej wypłacie i niedzielnym odpoczynku, wielu po prostu nie wracało do pracy. Fabryki czekały, szefowie się wściekali, a poniedziałek był dniem świętym - świętem trzeźwienia i wolności.

Moralizatorzy potępiali ten zwyczaj, kaznodzieje grzmieli z ambon, a ekonomiści pisali traktaty o lenistwie klasy robotniczej. Ale Saint Monday trwał, bo był czymś więcej niż lenistwem, był aktem buntu. Symbolicznym przypomnieniem, że człowiek to nie maszyna do zarabiania, lecz istota, która potrzebuje oddechu po własnym zniewoleniu.

Z czasem, gdy kapitalizm nauczył nas kochać produktywność, Święty Poniedziałek zmarł śmiercią naturalną. Zastąpił go urlop „na żądanie”, kawa o siódmej rano i wieczne poczucie winy, że się nie wyrabiamy.

Historia uczy więc, że nienawiść do poniedziałku to nie słabość, lecz echo dawnej godności. W każdym z nas wciąż drzemie cień tamtego robotnika z Manchesteru, który po  wypłacie powiedział światu: „jutro mnie nie ma”.

W końcu nawet Bóg, po sześciu dniach pracy, odpoczął. Nie w poniedziałek co prawda - ale może tylko dlatego, że wiedział, co Go wtedy czeka i że znów mu przyjdzie coś robić.

A Ty jak przeżyłeś ostatni poniedziałek? 

[ZT]46637[/ZT]

[ZT]46631[/ZT]

(Patryk "Bard" Kozakiewicz)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu mojakruszwica.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%